To wcale nie jest zły akt prawny – mówi Cezary Wyszyński, prezes fundacji Viva! – Wprowadza unikalny na świecie przepis, dzięki któremu organizacje broniące praw zwierząt mogą stawać w sądach w ich imieniu jako oskarżyciele posiłkowi. Takie rozwiązanie wzmacnia procesową pozycję pokrzywdzonych czworonogów i poprawia jakość ewentualnych apelacji od wyroków za przestępstwa przeciwko zwierzętom.
– Prokuraturze przecież nie zawsze się chce, nam chce się zawsze – dodaje Cezary Wyszyński. – Ustawa i prowadzone przez organizacje kampanie społeczne przyczyniły się do uwrażliwienia społeczeństwa, co zwiększyło wykrywalność przestępstw – dodaje adwokat Katarzyna Topczewska. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że bardzo dużo mieszkających w Polsce zwierząt jest wyjętych spod ochrony tej ustawy.
Czytaj też: Kocie kawiarnie. Czy tu na pewno o miłość do zwierząt chodzi?
Wyjęci spod prawa
– Ustawa o ochronie zwierząt nie chroni wszystkich w równym stopniu dlatego, że odrębne akty prawne dotyczą zwierząt gospodarskich – wyjaśnia Angelika Kimbort, radczyni prawna w fundacji Otwarte klatki. – Te przepisy dopuszczają np. trzymanie zwierząt w klatkach, co uniemożliwia im realizację potrzeb gatunkowych. Dlatego warto pamiętać, że w Polsce, mimo zagwarantowanej prawem ochrony, miliony naszych młodszych braci codziennie cierpi.
Pierwsza taka duża kategoria „wyjęta spod prawa” to zwierzęta futerkowe.