Metropolita Sawa, zwierzchnik Cerkwi polskiej, w autoryzowanym wywiadzie opublikowanym 9 sierpnia na łamach „Polityki” formułuje iście ekwilibrystyczne uzasadnienie dla swojego realnego sprzeciwu wobec uznania pełnej niezależności prawosławia w Ukrainie, m.in. oskarżając patriarchę Konstantynopola Bartłomieja o pogłębienie podziałów religijnych w tym kraju. W politycznym kamuflażu hierarcha z dużą łatwością opowiada się najpierw za autokefalią dla prawosławia ukraińskiego, jednak ostatecznie w oparciu o niespełnialne postulaty. I wygłasza tezy noszące znamiona dezinformacji, które wymagają komentarza.
Cerkiew. Wspólnota interesów
Metropolita Sawa, stroniący od wywiadów w niezależnych mediach, najwyraźniej zdecydował się zrobić wyłom i zaprezentować się jako wznoszący się ponad polityczne podziały „mąż opatrznościowy”. Im bardziej jednak podkreśla rozdział między sprawami Cerkwi i polityką, tym mniej wiarygodnie brzmi to założenie, zwłaszcza z ust byłego współpracownika komunistycznych służb specjalnych, biskupa otwarcie popierającego linię PZPR w czasie stanu wojennego, emerytowanego generała brygady.
Wywiad przesycony jest wypowiedziami metropolity Sawy bagatelizującymi „czarne (czerwone)” karty własnej biografii. Całości jego agenturalnego dossier, w tym związków z KGB, nigdy nie poznamy, ponieważ część dokumentów została zniszczona przez ekipę gen. Czesława Kiszczaka. Może tu tkwi klucz do zgody na prawosławny pochówek ateisty z piętnem komunistycznego zbrodniarza.