Protesty odbyły się w sześciu miastach: Warszawie, Wrocławiu, Katowicach, Gdańsku, Szczecinie i Łodzi. O godz. 10 na pl. Wolności we Wrocławiu były całe grupy ze szkół, manifestujące pod opieką nauczycieli. Ci, którzy zebrali się na pl. Zbawiciela w Warszawie, mieli ze sobą transparenty: „Jeszcze mamy szansę” albo „Dbacie bardziej o życie płodów niż naszą przyszłość”. Skandowali: „Najpierw ludzie, potem zyski. Czysta ziemia, nie odkrywki”.
Czytaj też: „Przeczuwamy, że nam oberwie się mocniej”
Ciepły dom czy ciepły posiłek?
Prócz kwestii stricte klimatycznych, znanych z poprzednich manifestacji, ruch poruszył tym razem takie kwestie społeczne jak bezpieczeństwo i ubóstwo energetyczne. „Z powodu zaniedbań wiele polskich rodzin może nie być w stanie zapewnić sobie tej zimy bezpiecznej temperatury w domach. Będą musiały wybierać: ciepły dom czy ciepły posiłek. Nie godzimy się na taki stan rzeczy” – zapowiedział Karol Maszczyk, współorganizator protestu w Katowicach.
Ruch domaga się wprowadzenia opłat solidarnościowych, czyli opodatkowania nadmiernych przychodów spółek energetycznych, a zebrane w ten sposób pieniądze chciałby przekazać Polkom i Polakom, by mogli doraźnie kupić paliwo, ale też docieplić dom i zainwestować w odnawialne źródła energii.
Czytaj też: Czy zimą będzie zimno? Czarno to widać
Klimat ponad podziałami
Zdaniem aktywistów MSK to decydenci w Polsce, którzy przez lata byli głusi na argumenty mówiące o niebezpieczeństwach uzależnienia od paliw kopalnych, są bardziej odpowiedzialni za obecny kryzys energetyczny niż Władimir Putin.