Miasteczko pod MEiN. Działo się! Tylko Czarnek się nie pofatygował
Sławomir Broniarz zapowiedział z dumą, że podczas pikiety nauczycieli w Warszawie w sobotę 15 października przedstawi dorobek Miasteczka Edukacyjnego. Będzie to miało miejsce przed siedzibą MEiN. Zamiast histerii strajkowej, której ludzie mają dość, bo przecież protestują już nieomal wszystkie grupy zawodowe, prezes ZNP postawił na informację i komunikację. Nauczyciele postanowili społeczeństwu opowiedzieć o sobie i swojej pracy, chcą być widziani, pragną, aby poświęcono im trochę uwagi. Przez tydzień poprzedzający Dzień Edukacji Narodowej, od 8 do 14 października, odbywały się dyskusje nauczycieli, dyrektorów, ekspertów w dziedzinie edukacji, urzędników oświatowych, rodziców. Odpowiadano na pytania publiczności, słuchano, co twierdzą tzw. ludzie z ulicy, przypadkowi goście. Mówiąc językiem Jurka Owsiaka: „Działo się”.
Miasteczko ZNP to żadna hucpa
Ten rodzaj walki o prawa pracownicze do tej pory nie był znany ZNP. Nie manifestowano wiedzy o nauczycielach, a jeśli już, to był to dodatek do protestów. Myli się więc Przemysław Czarnek, gdy twierdzi, że Miasteczko Edukacyjne to hucpa polityczna. Minister bał się przyjść do nauczycieli – a miał ze swojej siedziby zaledwie 120 m – ponieważ założył, że pali się tam opony, skanduje obraźliwe hasła pod adresem rządu i obrzuca zgniłymi jajkami przedstawicieli władzy. Nie przyjął do wiadomości, że ZNP wykonał rewoltę pozytywną i wymyślił protest jako dokonanie szeregu pięknych czynów na rzecz edukacji. Wymyślił widowisko zamiast strajku. To zachowanie bardzo fair wobec uczniów i ich rodziców.