Im więcej zniechęcenia wśród nauczycieli i poczucia, że nasz opór nie ma sensu, tym większe zwycięstwo PiS w zawłaszczaniu dziecięcych umysłów. Przeciwko temu wszystkiemu, a nie tylko marnym zarobkom, należy się teraz zbuntować. Trzeba krzyczeć.
Minister nie ma żadnych zdolności do przeprowadzenia diagnozy w resorcie, którym zarządza, i jest ślepy na to, co się dzieje w szkołach. Widzi sprawę niczym Jezus: szukajcie, a znajdziecie. Poleca też modlitwę.
Po odrzuceniu przez Sejm poprawek, które przyznawałyby podwyżki wszystkim nauczycielom, z dnia na dzień przybywa pytań, czy nowy rok szkolny zacznie się strajkiem. Najważniejsze związki zawodowe zapowiadają „zdecydowane kroki”.
PiS robi dziś ze Sławomira Broniarza, szefa ZNP, drugiego Tuska, który musi mieć w sobie bardzo dużo złej woli, aby tak szkodzić Polakom. Jesienią ZNP musi na to wreszcie odpowiedzieć, inaczej odda mecz walkowerem.
Lada miesiąc, lada rok po korytarzach publicznych placówek będą się snuć resztki uczniów i nauczycieli, którzy z różnych powodów nigdzie indziej nie znaleźli miejsca. Będzie pusto, cicho i bez życia.
Tu chodzi o to, aby przeżyć. Zarabiamy tak mało, że bez dorabiania w drugiej szkole albo na korepetycjach możemy nie utrzymać rodziny. Nadchodzą czasy, kiedy nauczycielowi 50 zł będzie robiło różnicę. Bo to będzie 50 zł, których zabraknie, aby przeżyć.
Rzeczywistą liczbę wakatów będzie można określić pod koniec września. W ubiegłym roku było to 10 tys., w tym może być jeszcze więcej.
Jak PiS zechce, to co roku będzie dokładał belfrom dwie godziny do pensum. I co na to poradzicie? Minister Czarnek prowokuje ZNP do sprzeciwu, bo jest pewny bezsilności związkowców. Nie mają żadnego asa w rękawie.
Związkowcy z ZNP dobrze wiedzą, co się będzie działo po powrocie nauczycieli do szkół. Nic dobrego nas tam nie czeka. Szkoła zmieniła się na gorsze i na jeszcze gorsze będzie się zmieniać.
Nigdy nauczyciele nie zarabiali wielkich pieniędzy, ale też nie byli aż tak poniewierani jak obecnie. W ostatnim roku to już zrobiło się chore.