Nauczyciele szykują nowy protest. Na razie packa na muchy, potem armaty
Nauczyciele wracają do szkoły mniej więcej tydzień przed 1 września. Trzeba przeprowadzić egzaminy poprawkowe, wziąć udział w posiedzeniach rady pedagogicznej, definitywnie podsumować poprzedni rok, zaplanować nowy, no i ułożyć plan lekcji, aby wszyscy byli zadowoleni. Jest huk roboty. Do tego dochodzi stres związany z powrotem do pracy po długim urlopie. Wielu osobom pocą się ręce i drży całe ciało ze strachu przed tym, co nas czeka.
Zapewne nic dobrego. Zarząd Główny ZNP postanowił dorzucić do tej góry zadań i lęków całkiem spory kamień: pogotowie protestacyjne. Budynki zostaną oflagowane i oklejone plakatami informacyjnymi, aby każdy, kto od 1 września przekroczy próg szkoły, był świadomy, że nauczyciele są niezadowoleni z warunków pracy i płacy. Będziemy oswajać rodziców oraz uczniów z możliwością wybuchu protestu. Jaki to będzie protest, jeszcze nie wiemy.
W szkołach przybyło pisowców
Mimo braku konkretów ZNP podchodzi do sprawy poważnie. Nauczyciele są informowani nie tylko o pogotowiu protestacyjnym, ale też o wznowieniu dyżurów prawników związkowych. To bardzo dobra wiadomość. Od czasu strajku z 2019 r. w szkołach przybyło pisowców. Przede wszystkim wśród dyrektorów. Niewątpliwie będą wywierać nacisk na nauczycieli, aby nie brali udziału w proteście. Niektórzy będą nawet swoich pracowników straszyć konsekwencjami, jakby walka o godne wynagrodzenie była zbrodnią. Pomoc prawna jest więc niezbędna. Prawnicy powinni się spodziewać, że będą do nich waliły tłumy.
Ogłoszenie pogotowia protestacyjnego, a nie strajkowego, świadczy o tym, iż ZNP wciąż nie ma pewności, jaki potencjał krytyczny mają nauczyciele.