Od końca wakacji ZNP intensywnie szukał pomysłu na sensowny sprzeciw wobec polityki oświatowej PiS. Zbyt liczne klasy, przeładowane i przestarzałe podstawy programowe, bardzo niskie zarobki pracowników pedagogicznych, wakaty w nieomal każdej szkole, emeryci łatający dziury kadrowe, ucieczki z zawodu, po półtora etatu dla tych, co zostali, a na czubku tego g... najbardziej śmierdząca sprawa: podręcznik prof. Roszkowskiego do historii i teraźniejszości. Jak długo będziemy na to pozwalać?
Ile można wojować z PiS
Mówiło się o powtórzeniu strajku z 2019 r., ale przecież dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Znaczna część nauczycieli przestała wierzyć, że strajkowanie ma sens. ZNP w starciu z pisowskim rządem okazał się stroną słabszą, nie przewidział bowiem cynizmu władzy, miał moralne hamulce przed najbardziej radykalnymi posunięciami, choćby okupowaniem szkół i niedopuszczeniem do odbycia się egzaminu maturalnego. Związkowcy chcieli się z rządem dogadać, parli do kompromisu i porozumienia, natomiast rząd dogadywać się nie zamierzał. PiS nie miał dla nauczycieli nic. Chciał bowiem strajkujących upokorzyć i podeptać. I to mu się udało. Słowo „nauczyciel” stało się synonimem nieudacznika. „Bardziej parszywego zawodu nie ma” – myśli coraz więcej nauczycieli.
Wartość związku zawodowego zależy od umiejętności negocjowania z rządem. Ponieważ negocjacje z PiS są zerowe, ZNP słusznie zaczął się obawiać, że także jego pozycja w oczach nauczycieli spadnie do poziomu zerowego. Nie można przecież w kółko opowiadać, że minister edukacji nie przyszedł na spotkanie ze związkowcami, że związkowcy nie zostali wpuszczeni do gmachu MEiN, a jak zostali nawet wpuszczeni, to po minucie kazano im wyjść. Opowieści o tym, że ZNP wysyła do Czarnka pismo za pismem, a minister nie odpowiada, zaczęły już nauczycieli męczyć. Ile czasu zamierzamy wojować z PiS, robiąc z siebie ofiary systemu? Związek musi przestać robić z siebie męczennika i wymyślić coś pozytywnego. Skoro rząd nie chce rozmawiać z nauczycielami, to trzeba go olać i porozmawiać bezpośrednio ze społeczeństwem.
Miasteczko zamiast strajku nauczycieli
„Miasteczko edukacyjne”, które od 8 do 14 października działa w centrum Warszawy przez 24 godziny na dobę, jest właśnie formą dialogu nauczycieli ze społeczeństwem. ZNP z partnerskimi grupami organizuje szereg debat i rozmów o tym, jak poprawić edukację, jakie problemy wymagają pilnego rozwiązania, jak pomóc uczniom, aby mieli zapewnioną dobrą edukację, jak pomóc nauczycielom, aby chcieli pozostać w tym zawodzie, jak przyciągnąć do szkół młodych pracowników. W miasteczku dyżury przez całą dobę będą pełnili związkowcy ze wszystkich regionów Polski. Każdy będzie mógł przyjść, wziąć udział w debacie na interesujący go temat, porozmawiać z nauczycielami z różnych stron kraju, poradzić się prawników specjalizujących się w prawie oświatowym, złożyć własną propozycję lub po prostu nawiązać kontakt z „mieszkańcami” owego miasteczka.
Zamiast strajkować, nauczyciele będą eksponować społeczeństwu problemy edukacji. Niby wszyscy wiemy, co złego dzieje się w szkołach, ale chyba nie zdajemy sobie sprawy ze skali upadku, do jakiego doprowadził PiS. Jeśli opowieści dziecka o szkole powodują, że rodzicom zęby zaczynają zgrzytać ze złości, to cóż dopiero będzie, gdy opowiemy wszystkim, w jakim stanie jest polska oświata? Taka ekspozycja problemów i debatowanie nad nimi na oczach całego kraju (wydarzenia w miasteczku edukacyjnym są rejestrowane i eksponowane w internecie, m.in. na YouTube) pomoże otworzyć nam wszystkim oczy. Nie bądźmy ślepi na to, co z oświatą zrobił PiS. ZNP wpadł więc na pomysł, że wystawi edukację na widok publiczny, wyeksponuje jej problemy, niech szkoła będzie widziana taka, jaka jest.
Ekspozycja zamiast strajku to nietypowy pomysł, nie praktykuje się takich form oporu w nauczycielskim ruchu związkowym w ogóle. A szkoda! Strajk nauczycieli nigdy bowiem nie uderza w pracodawcę, którym jest rząd, lecz w społeczeństwo, we wszystkich ludzi, którzy mają dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym. No i w samych uczniów. Gdy nauczyciele strajkują, cierpią ludzie niewinni, a pisowcom to zwisa i powiewa. Właśnie z tego powodu spora część pedagogów nie przyłącza się do strajku, mimo że utożsamia się z jego celami, nie chce jednak krzywdzić niewinnych. A przecież strajk nauczycieli powinien uderzać w sprawcę zła w oświacie, w pracodawcę, czyli w rząd, i tylko w niego, a nie w rodziców i dzieci.
ZNP wystawia nauczycieli na widok publiczny
ZNP postawił, bardzo nowocześnie i odważnie, na demonstrowanie ludzkiej twarzy nauczycieli. Z miasteczka edukacyjnego ma emanować pozytywna aura będąca wynikiem pokazania się pedagogów i zaproszenia rodziców, uczniów do współpracy. Nie ma więc w tym pomyśle niczego negatywnego, żadnego powstrzymywania się od pracy, odwoływania lekcji, zamykania szkół czy blokowania egzaminów, co było podczas strajku w 2019 r., jest wyłącznie pozytyw. Czysty pozytyw może bardziej uderzyć w ten rząd niż nawet najbardziej powszechny strajk. Żeby jednak to się udało, nauczyciele muszą nie tylko dyżurować w miasteczku edukacyjnym, uczestniczyć w debatach i słuchać, co mówią goście, ale też umieć – to już rola ZNP – skupić na sobie uwagę społeczeństwa. Jeśli w internecie będziemy widzieli tylko gadające głowy, które przynudzają o oświacie, świetny pomysł zostanie zmarnowany.
Nie wiem, czy związkowcy rozumieją, jak wysoko postawili sobie poprzeczkę, gdy ogłosili, że na YouTube będą zamieszczane relacje na żywo z tego, co dzieje się w miasteczku edukacyjnym. Debatowanie „dla internetu” to jest zupełnie inna forma aktywności medialnej niż gadanie do mikrofonów w czasie spotkań związkowców, gdzie czas wolno płynie, a najbardziej ekscytująca jest przerwa i rozmowy w kuluarach. Doprawdy byłem na paru takich spotkaniach, dlatego jestem pełen obaw, czy nie staniemy się pośmiewiskiem społeczności, która buszuje w sieci.
ZNP wystawia więc nauczycieli na widok publiczny. Miasteczko edukacyjne to teren ekspozycji, wszystkie problemy oświaty mają być widoczne. Żeby ta akcja, dzisiaj znacznie lepsza niż strajk, nie obróciła się przeciwko nam, należy dopilnować, aby przekaz na YouTube był równie nowoczesny co sam pomysł. To nie jest łatwe. Przez najbliższy tydzień nauczyciele będą chodzić nie po twardym gruncie, na którym zbudowano miasteczko edukacyjne, lecz po cienkiej linie niepewności, czy poziom relacji medialnych dorówna poziomowi debat i rozmów. Niezmiernie się cieszę, że ZNP postawił na komunikację ze społeczeństwem. Mam też nadzieję, że przygotował się do komunikacji wizualnej, że o tym pomyślał. Jeśli nie, będzie z tego śmiechu kupa i jeszcze więcej zażenowania.