Jak nie Biblią, to rodziną, czyli nowe pieniądze od Czarnka dla Kościoła
Minister nauki Przemysław Czarnek nadał urzędowy status dziedzin nauki bądź dyscypliny naukowej biblistyce i naukom o rodzinie. W ten sposób otwiera dla Kościoła nowe kanały dostępu do środków publicznych przeznaczonych na naukę, awizując kolejne nadużycia i sprzeniewierzenia. Nie istnieją bowiem żadne „nauki o rodzinie”, a biblistyka uprawiana przez księży również nie jest nauką – co wszelako nie znaczy, że nie istnieją naukowe badania nad życiem rodzinnym czy Biblią. Z całą pewnością nie o takie jednak badania akurat Czarnkowi chodzi.
Zyska głównie KUL
Podział na dziedziny i podpadające pod nie dyscypliny reguluje dość świeżej daty (bo z września 2018 r.) rozporządzenie Ministerstwa Edukacji i Nauki. W podziale tym uwzględniono jedną dziedzinę (bez podziału na dyscypliny) przynależną całkowicie Kościołowi, czyli teologię. Chodzi tu bowiem o teologię jedynie słuszną, czyli katolicką. Dodatkowo w ramach dziedziny, jaką stanowią nauki społeczne, Kościół ma zapewnione środki i możliwości tworzenia jednostek akademickich poświęconych dyscyplinie prawo kanoniczne. Gdyby zastosować reguły symetrii w stosunkach międzynarodowych, to Stolica Apostolska powinna otworzyć w Rzymie ośrodek badań nad polską konstytucją i konstytucjonalizmem oraz ośrodek badań nad polskim systemem prawnym.
Żarty na bok. Dziś rozporządzenie z 2018 r. zostało zmienione. Jak mówił Czarnek podczas inauguracji roku akademickiego na KUL, dopisał nowe dyscypliny i dziedziny, „w tym biblistykę i nauki o rodzinie”. Ściśle biorąc, nauki o rodzinie mają się stać jednocześnie dziedziną i dyscypliną, a nauki biblijne mają być dyscypliną w ramach dziedziny teologia.