Nie słabnie ofensywa Przemysława Czarnka, który – rękami grupy posłów PiS – doprowadził właśnie do ponownego zgłoszenia do Sejmu forsowanych od ubiegłego roku przepisów ograniczających autonomię szkół, czyli tzw. lex Czarnek.
Przemysław Czarnek ma tupet
Przypomnijmy, chodzi o zmiany, które uniemożliwiają prowadzenie zajęć organizacjom pozarządowym na terenie szkół bez zgody kuratorów oświaty (czyli od kilku lat politycznych nominatów PiS). Umożliwiają natomiast owym kuratorom zwalnianie dyrektorów w trakcie kadencji, bez możliwości odwołania. Projekt ustawy uchwalony w pierwszym kwartale ubiegłego roku po głośnych protestach organizacji obywatelskich, rodziców i działaczy oświatowych został zawetowany przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Uzasadnił on swoją decyzję koniecznością zachowania jedności i wstrzymania politycznych sporów w obliczu wojny w Ukrainie i prosił, by „uznać sprawę za zakończoną”. Zaraz potem minister edukacji i nauki zapowiedział, że do lex Czarnek wróci, co komentowano jako tupet wobec formalnej głowy państwa. Według nieoficjalnych wieści z sejmowych kuluarów także wśród części polityków PiS otwieranie tematu na nowo początkowo nie budziło entuzjazmu. W czwartek jednak projekt został zgłoszony, jak wspomniano, jako poselski, co oznacza, że nie wymaga żadnych konsultacji społecznych ani międzyresortowych. Czarnek przekonuje, że sprawa ma być uzgodniona i omówiona z Kancelarią Prezydenta.
Co tym razem zrobi Duda?
Co to wszystko znaczy? Że nowe przepisy mogą zostać uchwalone (i podpisane przez Andrzeja Dudę), jeszcze zanim uczniowie i nauczyciele rozjadą się na zimowe ferie. Czego to nie oznacza? Że organizacje pozarządowe całkowicie ze szkół znikną. Będą mogły działać np. w ramach zadania zleconego z zakresu administracji rządowej (czyli realizować zajęcia, które uzna za stosowne minister). Ponadto kuratorzy i kuratorki na pewno nie wszystkim będą żałować stosownych glejtów. Przecież nie po to MEiN tyle co rozdysponował 10 mln zł między organizacje katolickie, fundacje prowadzone przez kolegów z PiS, Polski Związek Łowiecki i SKOK Stefczyka na „działalność w obszarze oświaty i wychowania”, żeby teraz obdarowanym zamykać przed nosem drzwi. I niełatwo będzie przed tym wszystkim uciec np. do edukacji domowej, bo w lex Czarnek i w odniesieniu do niej pojawiają się nowe ograniczenia.
„Polityka” regularnie pisze o hojnym geście i aktywności ministra edukacji i nauki – w ostatnim czasie rosnącej tak szybko, że staje się to zastanawiające. Szef MEiN powołuje, zarządza i rozdaje pieniądze ideowym (i nie tylko) pobratymcom w takim tempie, jakby jakoś przeczuwał, że zostało mu niewiele czasu. I jakby do działania zagrzewał go słynny utwór Wojciecha Młynarskiego zatytułowany „Co by tu jeszcze...”.