Niewątpliwie wyjątkowym frykasem okołoświątecznym jest następująca wypowiedź p. Nowak, małopolskiej kurator (nie kuratorki, bo byłaby to obraza tej zacnej niewiasty): „Lewackich radnych z Częstochowy i Krakowa, którzy chcą zlikwidować finansowanie lekcji religii, pytam, czy śladem swoich komunistycznych protoplastów planują w kolejnych działaniach powrócić do więzienia katolików i mordów księży? Do niszczenia kościołów?”, wygłoszona w ramach akcji pod wezwaniem „Brońmy Katolickiej Polski”.
Czytaj też: Agresywny katecheta. Ten wstrząsający incydent to nie przypadek
Kościół, czyli państwo w państwie
Nie jest wykluczone, że troska p. Nowak odniosła skutek w tym, że niektórzy duchowni bali się wyjść na ulice. 21 grudnia szedłem z Instytutu Filozofii UJ przy Grodzkiej 52 do głównego budynku tej uczelni przy Plantach. Było to po obfitych opadach w poprzednich dniach i trudno się szło po ośnieżonych chodnikach. Trzeba jednak przyznać, że wbrew nieraz dramatycznym zapowiedziom władz w różnych miejscach Polski, w tym w stolicy, krakowskie ulice, przynajmniej w centrum podwawelskiego grodu, były w miarę uprzątnięte. Wszelako na trakcie, który przemierzyłem, był jeden wyjątek, mianowicie kościół franciszkanów – na całej długości wąskiego chodnika przed świątynią zalegały zwały śniegu, utrudniające poruszanie się tym fragmentem ul. Franciszkańskiej.
Jak wiadomo, stosowne przepisy porządkowe nakazują uprzątnięcie śniegu właścicielom, współwłaścicielom, użytkownikom wieczystym, zarządzającym nieruchomością lub ją użytkującym, a więc w tym wypadku zakonnikom lub komuś działającemu w ich imieniu.