Społeczeństwo

Agresywny katecheta. Ten wstrząsający incydent to nie przypadek

Według psychiatrów pracujących z duchownymi wielu katechetów przeżywa w szkole długotrwały stres. Według psychiatrów pracujących z duchownymi wielu katechetów przeżywa w szkole długotrwały stres. Romain Dancre / Unsplash
Przygotowanie, jakie przyszli katecheci zdobywają w seminariach duchownych, trudno porównywać do wiedzy psychologicznej, dydaktycznej czy pedagogicznej, jaką muszą zyskać nauczyciele świeccy.

Niedawno media obiegł wstrząsający obrazek, jak w ośrodku szkolno-wychowawczym, gdzie uczą się dzieci z niepełnosprawnością intelektualną, ksiądz katecheta przyciska twarz ucznia do blatu ławki, wykręca mu ręce i każe przeprosić Pana Boga. Ostatecznie za zachowanie księdza musiała przepraszać kuria diecezji płockiej. Informacje o agresywnych zachowaniach duchownych wobec uczniów pojawiają się dość regularnie. Przypadek? Zdarza się to zapewne także nauczycielom innych przedmiotów, ale między nimi a katechetami jest kilka fundamentalnych różnic.

Czytaj też: Zakaz spowiedzi dla dzieci? Kościół ma się nad czym zastanawiać

Kwalifikacje z seminarium

Zgodnie z porozumieniem między Konferencją Episkopatu Polski a ministrem edukacji narodowej w sprawie kwalifikacji zawodowych wymaganych od nauczycieli religii muszą oni mieć przygotowanie pedagogiczno-katechetyczne. Jednak to, które przyszli katecheci zdobywają w seminariach duchownych, trudno porównywać do wiedzy psychologicznej, dydaktycznej czy pedagogicznej, jaką muszą zyskać nauczyciele świeccy.

O jakości seminaryjnego wykształcenia w tym zakresie pisał m.in. o. Rafał Szymkowiak w książce „Katecheta w potrzasku”. Według niego elementy pedagogiki, psychologii rozwojowej czy seksuologii podejmowane są tam w sposób powierzchowny i niewystarczający. „Zmiany, jakie zachodzą w strukturze psychicznej młodego człowieka, wymagają wyjątkowej delikatności, a czasami wielkiego kunsztu pedagogicznego, opartego na rzetelnej wiedzy psychologicznej” – przekonuje. Brak tej wiedzy i postawa księży wobec uczniów bywa według o. Szymkowiaka przyczyną wielu konfliktów i nieporozumień.

Jak ta różnica wygląda w praktyce, swego czasu opisywał na swoim blogu Dariusz Chętkowski: „Inni w pracy z dziećmi muszą stosować współczesne metody pedagogiczne, natomiast katechetki i katecheci korzystają ze starych sprawdzonych wzorców – belferskiej agresji w mowie i czynach. Dzisiejsi uczniowie są nieraz tacy, że jak nie hukniesz i nie dasz w ucho, to ci wejdą na głowę. W dzisiejszej szkole jedynymi pracownikami, którzy mogą sobie pozwolić na świętą tradycję, są nauczyciele religii. Reszta musi się cackać i certolić”.

Ksiądz szkoły nie wybiera

Druga – może jeszcze bardziej fundamentalna – różnica jest taka, że świeccy zawód nauczyciela wybierają, księża nie. Nie mają nic do powiedzenia, czy woleliby pracować w podstawówce, czy może w liceum. Bez dyskusji muszą iść tam, gdzie pośle ich Kościół. Świecki może z pracy w szkole zrezygnować, ksiądz nie. Nikt ich nie pyta, czy mają powołanie nauczycielskie. To część posługi. Ksiądz przychodzi do pracy na parafii i proboszcz wyznacza mu szkołę, w której będzie uczył.

Trzecia różnica to status religii jako przedmiotu. Jako zajęcia nieobowiązkowe, niewpływające na promocję do następnej klasy bywają lekceważone, traktowane jak czas wolny. Bywa, że uczniowie wysyłani na nie pod przymusem rodzicielskim buntują się, prowokują księży, zadając niewygodne pytania. Młodzież nie jest przecież ślepa ani głucha. Wie, jaka jest kondycja Kościoła w dzisiejszej Polsce. Bywa, że prowadzący zajęcia księża porównują wejście do klasy z wejściem do klatki z dzikimi zwierzętami. Są sfrustrowani, czują się osamotnieni. Zwłaszcza że sutanna nie budzi takiego respektu jak kiedyś. A brak solidnego przygotowania pedagogicznego sprawia, że księża nie potrafią rozmawiać z młodzieżą, boją się pytań i dyskusji, z trudem nawiązują stosunki partnerskie, nadal próbując grać autorytetem Kościoła. A to już nie działa.

Kościół łatwo nie zrezygnuje

Według psychiatrów pracujących z duchownymi wielu katechetów przeżywa w szkole długotrwały stres, co z jednej strony może skutkować depresją czy nawet załamaniem nerwowym, z drugiej – wybuchem agresji.

Pytanie: po co to wszystko? Rozdzielenie publicznej szkoły i religii z pewnością szkole by nie zaszkodziło. Wielu katolików twierdzi, że nie zaszkodziłoby również religii, bo katecheza w obecnej formule raczej przyspiesza, niż spowalnia laicyzację młodych. Jest jednak dziedzina, której ten rozdział zaszkodziłby z pewnością. Są to finanse Kościoła. Katecheza to etaty dla księży, to ich przyszłe emerytury. Poważne pieniądze, z których w czasach odpływu wiernych, a co za tym idzie, wpływów z tacy, Kościół łatwo nie zrezygnuje.

Czytaj też: „Tak, to musi runąć”. Młodzi rozliczają Kościół

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną