Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Rozkład PKP. Więcej płacisz, dłużej jedziesz

Tom Grünbauer / Unsplash
Budujące są zapowiedzi, jak to będzie świetnie ok. 2030 r., ilu to pasażerów przewiezie PKP Intercity i jak błyskawicznie znajdziemy się w stolicy, wsiadając do ekspresu pod Wawelem.

Od razu wyjaśniam, że fraza „rozkład PKP” użyta w tytule nie dotyczy godzin i dat kursowania pociągów w naszym pięknym kraju, ale odnosi się do ewolucji funkcjonowania firmy o nazwie Polskie Koleje Państwowe. Kiedyś to była instytucja o wyjątkowym prestiżu społecznym. Może nie jest do końca prawdą, że w okresie międzywojennym ludzie regulowali sobie zegarki wedle przejeżdżających pociągów, ale zawiadowca stacji kolejowej to był ktoś bardzo ważny w lokalnej społeczności. W Suchej Beskidzkiej kolejarze należeli do elity, dworzec kolejowy miał znaną restaurację serwującą szybkie dania, dobrze utrzymane toalety, dwie kasy i personel gotowy do obsługi.

Tak było jeszcze w PRL, aczkolwiek z dość oczywistych i ogólnie znanych powodów PKP miała spore trudności w tym czasie. Teraz zabytkowy (jeszcze z czasów imperium habsburskiego) budynek świeci pustkami i niszczeje, by tak rzec, w oczach, po restauracji nie ma już nawet wspomnień, pasażerowie nie mają się gdzie załatwić, kasy są od dawna nieczynne i nie uświadczą nikogo, kto udzieliłby im pomocy w razie potrzeby.

Kiedyś zapytałem młodego kolejarza skaczącego po torach z peronu na peron, co ma zrobić podróżny w moim wieku, który aby wyjść do miasta, musi pokonać kładkę (40 st. w górę i tyleż w dół). Radośnie odpowiedział: „Jak pan ma zdrowe nogi, to proszę tak jak ja, a jeśli nie, to proszę zapier...lać po kładce”.

Jak dalej udokumentuję, była to symbolicznie-kulturalna odpowiedź „nowego człowieka” pracującego na rzecz PKP. Nie chcę twierdzić, że drzewiej było idealnie, bo zdarzały się nieprzyjemne sytuacje. Kiedyś w czasie wakacji podróżowałem z Jastrzębiej Góry do Gdańska, z przesiadką w Pucku z autobusu na pociąg.

Reklama