Cicha przemoc
Cicha przemoc wobec seniorów. Dlaczego dorośli krzywdzą swoich rodziców?
PAWEŁ WALEWSKI: – Trzeba nieść swój krzyż. Przykra jest ta wymówka starych ludzi, którzy godzą się na doznawanie krzywd od własnych dzieci.
OLGA SITARZ: – Można też usłyszeć: inni nie mają lepiej; mój syn jeszcze nie jest najgorszy. Gdy zaczęłam zajmować się tym problemem, zrobiłam test na własnej mamie i zapytałam ją, czy gdyby mój brat ją pobił, poskarżyłaby się policji? – Na Pawełka? Nigdy – odparła.
Dlaczego? Wstydziłaby się?
To jest swoistego rodzaju porażka wychowawcza – nie potrafiłam go dobrze wychować. Albo upokorzenie, że jest takie niewdzięczne, okrutne. I wreszcie strach, że konsekwencje, które poniesie, mogą mu zniszczyć życie, bo jednak status osoby karanej pociąga za sobą społeczne i zawodowe następstwa. Brudy pierze się we własnym domu!
Czy ten mechanizm wyparcia u ofiary, matki lub ojca, nie przypomina bierności bitych żon?
Wyuczona bezradność, syndrom sztokholmski… Analogii jest rzeczywiście sporo. Nawet efekt tzw. miesiąca miodowego, który przychodzi po rozładowaniu agresji, kiedy winowajca całuje po rękach i obiecuje poprawę, a ofiara stara się uwierzyć w szansę na zmianę, zdarza się i w relacjach rodzice–dzieci. Ale więzy emocjonalne są tu jednak inne, bo sprawca bywa często ostatnim łącznikiem ze światem. I to ta jedyna córka lub wnuk, który się znęca, równocześnie musi robić zakupy, podawać leki, nieraz zmieniać pampersy. A to też jest przyczyna bierności ze strony ofiar: kochają swoich oprawców i potrzebują ich.
Według danych WHO 16 proc. osób powyżej 60. roku życia doznaje różnych form przemocy. W Polsce z fragmentarycznych badań wynika, że izolowania, zabierania pieniędzy, agresji psychicznej i obelg może doświadczać ponad 40 proc.