Czy się to komuś podoba, czy nie, Ślązacy są największą mniejszością narodową w Polsce, choć ustawowo nie są za taką uznawani. Po dwóch latach Główny Urząd Statystyczny wreszcie podał dane dotyczące narodowych i etnicznych identyfikacji, zadeklarowanych w spisie powszechnym z 2021 r. Śląską narodowość jako pierwszą wpisało 231,8 tys. osób, a jako drugą – 353,9 tys. W sumie to 585,7 tys. mieszkańców Śląska.
Kaszubi, druga największa narodowa mniejszość, zadeklarowali odpowiednio: 14,6 tys. i 162,2 tys. Razem 176,8 tys.
Pytanie brzmiało: „Jaka jest Pana(i) narodowość? (Przez narodowość należy rozumieć przynależność narodową lub etniczną – nie należy jej mylić z obywatelstwem)”. I pytanie dodatkowe: „Czy odczuwa Pan(i) przynależność także do innego narodu lub wspólnoty etnicznej?”. W odpowiedzi, w drodze swobodnej deklaracji, można było wpisać (nie zaznaczyć!) drugą narodowość.
Zgodnie z ustawą ze stycznia 2005 r. o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym mamy w kraju dziewięć mniejszości narodowych i cztery etniczne. Kryteria identyfikujące mniejszości są podobne – odróżnienie bierze się z pytania, czy dana mniejszość utożsamia się z innym narodem zorganizowanym we własnym państwie. Stąd Litwini są mniejszością narodową (jest ich 9,7 tys.), a Romowie etniczną (11,8 tys.).
Czytaj też: Jak Ślązacy mieszają w polskim narodowym tyglu
A Polska ma być jednorodna
Ślązacy i Kaszubi są więc realnym bytem mniejszości etnicznych, z premedytacją w zapisach ustawowych pomijanym, choć język kaszubski (etnolekt) uznany został za regionalny. Te dwie grupy społeczne były systematycznie pozbawiane swoich aspiracji przez polski parlament. Zarówno w latach rządów PO-PSL, nie mówiąc o wcześniejszych, jak i pod berłem PiS (Zjednoczonej Prawicy). Odkąd władza w 1945 r. uznała, że Polska ma być i będzie państwem jednorodnym (homogenicznym), do dzisiaj wszyscy są wierni temu socjalistycznemu zawołaniu.
Prawie 600 tys. śląskich identyfikacji w różnych konfiguracjach to sporo, choć w spisie z 2011 r. do śląskości przyznało się aż 847 tys. obywateli polskich. Ale wówczas Ślązacy niesieni byli na skrzydłach konkluzji Jarosława Kaczyńskiego - że są zakamuflowaną opcją niemiecką. Trzeba więc było pokazać prezesowi, że zawsze ma rację, albo przyznać się do śląskości na przekór, z czystej, w każdym względzie uzasadnionej złośliwości. Każdy z tych powodów jest wiecznie żywy – w spisie z 2002 r. pojawiło się „tylko” 173 tys. Ślązaków – a nawet ma się coraz lepiej.
Czytaj też: Przesiedlenia. Ślązacy starzy i nowi
Nieustalona tożsamość narodowa
Rzecz pewnie tkwi w metodologii liczenia. W poprzednim spisie dokonywano pewnych symulacji – w tym z 2021 r. spisywaliśmy się elektronicznie, co mogło w jakimś stopniu sprawiać trudności identyfikacyjne osobom starszym, pozbawionym szerszego dostępu do internetu. Nie było rachmistrzów spisowych, którzy poprzednio prowadzili obywateli za rękę i tłumaczyli, jakie deklaracje powinni złożyć. W ostatnim spisie, w czasie szalejącej pandemii, trzeba było w formularzu internetowym znaleźć opcję „inna narodowość” i wpisać tę, którą uznaliśmy za swoją. Wbrew pozorom nie była to bułka z masłem, jak przy zaznaczaniu narodowości polskiej.
Do polskiej narodowości przyznało się 37 149,5 tys. osób (97,7 proc. ogółu mieszkańców Rzeczpospolitej). Identyfikacje inne niż polska zadeklarowało 1 339,6 tys. osób (3,5 proc.). Zagadką pozostaje 473 tys. osób, które nie podały żadnej narodowości. Nie można wykluczyć, że identyfikacja „nieustalona” kryje jeszcze sporo Ślązaków i Kaszubów.
Pozostałe najliczniej reprezentowane w spisie mniejszości narodowe to: Niemcy – 132,5 tys., Ukraińcy – 79,4 tys. i Białorusini – 54,3 tys.
W spisie powszechnym pytano również o język domowy. Do używania mowy śląskiej (godki) przyznało się prawie 458 tys. osób. Z tego 53,3 tys. zapewniło, że w domu używa tylko tego języka. Te deklaracje stały się jasnym sygnałem dla Donalda Tuska, czemu dał wyraz w czasie marcowych spotkań z mieszkańcami województwa śląskiego. Zapowiedział, że gdy tylko zjednoczona opozycja wygra wybory, to w ciągu stu dni język śląski uznany zostanie za regionalny. I nie stanie się konkurentem dla polszczyzny, tak jak kaszubski, który – od czasu ustawowego uznania – nie wyparł z Kaszub języka ojczystego.
Czytaj też: Czy istnieje już narodowość śląska?
Żeby Polska była Polską
Jakie znaczenie mają wyniki spisu dotyczące mniejszości narodowych i etnicznych? Jakie budzą refleksje?
To zależy, z której strony na nie spojrzymy... Jedni je zlekceważą i w kibolskim rytmie zaśpiewają: Polacy, nic się nie stało, nic się nie stało... I w ich mniemaniu Polska nadal będzie w stu procentach czysto polska, będzie Polską w takim, mniemam, znaczeniu, jak chciałby Jan Pietrzak. Inni spojrzą trzeźwo i w kraju nad Wisłą zauważą etniczne zróżnicowanie. Przekonani, że z faktami się nie dyskutuje, uwierzą, że polityczne centrum – bez względu na barwy – też je dostrzeże. O sancta simplicitas! No, chyba że stanie się ta piękna katastrofa.
A sami Ślązacy? Się policzyli, się spisali... W międzyczasie pokazali i pokazują, że ich historia jest inna od polskiej, choćby z tego powodu, że nigdy nie byli pod zaborami. Przypomnieli także swoją odrębność w mowie i piśmie, bo w ostatnich latach zaroiło się od czasopism i książek w języku śląskim, wystawiane są regionalne sztuki teatralne, a cichych zaułków i ruchliwych miejsc Śląskiej Metropolii strzegą różne dobre duchy – tarnogórskie gwarki czy katowickie beboki... W różnych momentach dziejów wielu Ślązaków prezentowało i prezentuje lojalność wobec Polski, choć nie byli i nie są Polakami. Wielu zadeklarowało podwójną tożsamość: polsko-śląską i śląsko-polską. Są też tacy, którzy w drugim wyborze wskazali na Niemcy.
Czytaj też: Topografia śląskości
Ślązaków nie ma co się bać
Świadomość własnej tożsamości nierzadko rodzi się w bólach i jest wynikiem długiego, trudnego procesu dziejowego. Ponad rok temu z inicjatywy śląskiego europarlamentarzysty Łukasza Kohuta w Parlamencie Europejskim odbyła się debata „Śląsk w Europie”. Było o śląskiej historii, języku śląskim i właśnie o śląskiej tożsamości. Głos zabierali m.in. Adam Michnik, Hanna Machińska, Szczepan Twardoch, prof. Małgorzata Myśliwiec i prof. Adam Bodnar. Mówiono, że śląska historia, tożsamość i język nie są do nikogo w kontrze. Nie są w kontrze do Polski. Są inne. Jak Wisła i Odra.
Mówiono o Śląsku, który przez wieki był krainą otwartą, gdzie obok siebie mieszkali Ślązacy, Polacy, Niemcy, Czesi, Żydzi... A teraz Ukraińcy. Wielokulturowość była śląską siłą. Swoją siłą może Polskę tylko wzmocnić. Kohut apelował: nie lękajcie się Śląska, tej ziemi, dzięki której Polska stanęła na nogi!
Nie ma chyba potrzeby, żeby w tym miejscu rozwijać tę myśl. Jest prosta jak budowa cepa. I w swej idei – szlachetna.
97,7 proc. mieszkańców kraju, którzy deklarują swoją polskość, to solidny narodowy kościec. Udźwignie przyrośnięte do niego organizmy, które chcą z nim żyć w przyjaznej symbiozie. Po latach stały się wszak nieodłączną jego częścią, nim samym. Dlaczego więc lękamy się śląskiego języka regionalnego i Ślązaków jako mniejszości etnicznej?
Czytaj też: Ślązacy z Teksasu