W Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę telefony urywają się od poniedziałku. To właśnie tego dnia szpital poinformował o śmierci ośmioletniego Kamila z Częstochowy. Wszyscy chcą wiedzieć: kto zawiódł? Czy mogliśmy zapobiec tej śmierci? Nasuwa się jeszcze inne pytanie: dlaczego dopiero gdy dochodzi do najgorszego, te pytania padają? Dzieci takich jak Kamil było już wiele.
Cykl przemocy i śmierci
Ośmioletni Kamil do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka trafił 3 kwietnia w ciężkim stanie. Za największy problem lekarze uznali chorobę oparzeniową i fakt, że dziecko przez pięć dni nie uzyskało pomocy medycznej. Oprawcą był jego ojczym, który oblał chłopca wrzątkiem i go pobił.
Nad Kamilem znęcano się wcześniej. Nie zareagowali na to inni dorośli, z którymi mieszkał, w tym jego matka. Ale już w 2019 r. sytuacją chłopca zainteresował się sąd, zaalarmowany przez policję, która znalazła kilkuletniego chłopca samego na ulicy. Rodzina została objęta opieką pracownika socjalnego.
Podobna sprawa, równie głośna, wstrząsnęła Polską ponad dziesięć lat temu. W marcu 2010 r. w stawie w Cieszynie odnaleziono ciało chłopczyka. Dopiero dwa lata później ustalono, że należy do dwuletniego Szymona z Będzina. Nad dzieckiem znęcali się jego najbliżsi: ojciec i matka.
Sprawy Szymona i Kamila wywołały ogromne oburzenie i współczucie. Ten pierwszy został niejako zaadoptowany przez mieszkańców Cieszyna, gdzie go pochowano.