Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Śmierć ośmioletniego Kamila. Państwo zawiodło, kultura okrucieństwa i bicia ma się dobrze

Częstochowa. Podwórko kamienicy ZGM, w której mieszkał bestialsko pobity ośmioletni Kamil. Częstochowa. Podwórko kamienicy ZGM, w której mieszkał bestialsko pobity ośmioletni Kamil. Grzegorz Skowronek / Agencja Wyborcza.pl
W obliczu śmierci ośmioletniego Kamila mamy polityczne wzmożenie władzy. Podobne było wielokrotnie. Na przykład po śmierci dziewięciomiesięcznej dziewczynki w Olecku w 2019 r. Była duszona i bita, miała liczne złamania. Wtedy też minister Zbigniew Ziobro mówił o konieczności surowej represji.

„Osobiście jestem za karą śmierci” – tak zareagował premier Morawiecki na informację o śmierci torturowanego przez ojczyma Kamila. I ogłosił, że zwrócił się do Zbigniewa Ziobry o zaostrzenie prawa. Ziobry nie trzeba było wywoływać do tablicy, bo sam wcześniej poinformował, że nakazał prokuraturze zmianę zarzutów dla ojczyma: z usiłowania zabójstwa na zabójstwo. „Będziemy dążyć do surowego ukarania wszystkich, którzy mieli świadomość nieprawidłowości, mieli świadomość patologicznych zachowań i nie zareagowali tak, jak zareagować powinni” – zadeklarował minister sprawiedliwości i prokurator generalny.

Tyle że nie reaguje przede wszystkim władza.

Czytaj też: Przypadków zakatowanych dzieci będzie przybywać

Prawicowi politycy uspokajają sumienia

Od 30 z górą lat to samo. Po każdej nagłośnionej historii katowanego dziecka, szczególnie jeśli kończy się śmiercią, prawicowi politycy spieszą z deklaracjami poparcia dla zaostrzenia represji i przywrócenia kary śmierci. W ten sposób uspokajają sumienia i utrwalają mit, że chodzi o pojedyncze przypadki zwyrodnialców, a nie problem systemowy: braku profilaktyki i systemu reagowania instytucji państwa w sytuacjach zagrożenia. Dowiedzieliśmy się, że ojczym Kamila odpowie za zabójstwo, zapewne „zgnije w więzieniu” – Kamil zostanie pomszczony. A żeby odstraszyć naśladowców, to zaostrzy się kary.

Czy ojczym Kamila przed polaniem wrzątkiem i sadzaniem chłopca na gorącej kuchni zapoznał się z aktualnym wymiarem kary? To raczej mało prawdopodobne. Znacznie bardziej prawdopodobne jest to, że żył od kilku lat w atmosferze przyzwolenia na brutalność i przemoc – tak słowną, jak fizyczną. Przykład? To, co władze robią z ludźmi na granicy z Białorusią, być może obiło mu się o uszy. Słyszał nawoływania „murem za polskim mundurem” w obronie funkcjonariuszy, którzy wyrzucają na mróz do lasu dzieci, osoby chore, niepełnosprawne i ranne, przerzucają jak worek kartofli przez zasieki ciężarną dziewczynę, wyśmiewają i filmują zwisającego głową w dół z granicznego muru, zaplątanego w drut kolczasty mężczyznę, nie udzielają przez dwa dni pomocy leżącemu na ziemi chłopakowi z połamanymi nogami, ignorują prośby o pomoc umierającej w lesie dziewczynie. Długo by wymieniać. A skoro władzy wolno robić takie rzeczy, funkcjonariusze są za to oficjalnie chwaleni, a prokuratura nie wszczyna postępowań...

Idźmy dalej. Powołany głosami posłów PiS obecny rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak rozróżnia „bicie dzieci” od „klapsa, który nie zostawia większego śladu”. Rosnącym poparciem cieszy się lider Konfederacji Sławomir Mentzen, który opowiada się za prawem rodziców do cielesnego karania dzieci: „Z badań wynika, że dzieci, które dostają klapsy, mają mniej problemów niż te, które w ogóle nie są karane”, mówił w marcu w wywiadzie dla Wirtualnej Polski. Z badań zaś wynika, że większość dorosłych popiera prawo rodzica do klapsa, a więc do używania wobec dziecka przemocy fizycznej. Ojczym Kamila też go karcił: za ucieczki z domu, za strącenie na podłogę telefonu.

Warto w tym miejscu przypomnieć, choć to było bardzo dawno, jak premier Donald Tusk publicznie przyznał, że zdarzało mu się uderzyć syna, czego żałuje. I poparł inicjatywę ówczesnego RPD Marka Michalaka wprowadzenia do ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie i do kodeksu rodzinnego zakazu jakichkolwiek kar cielesnych wobec dzieci (nieobwarowanego karą).

Czytaj też: Diabeł jednorazowy. Psychiatra sędzią, a morderca na wolności

Jak państwo PiS dba o dzieci

A co robi ostatnio władza? Na kilka dni przed śmiercią Kamila, a miesiąc po tym, jak w ciężkim stanie trafił do szpitala, dowiedzieliśmy się od prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że partia pomoże zbierać podpisy pod obywatelskim projektem ustawy „Chrońmy dzieci”. Chodzi o ochronę przed tzw. seksualizacją, czyli zetknięciem się w szkole z organizacjami pozarządowymi prowadzącymi edukację seksualną, w tym przekazującymi wiedzę o antykoncepcji. Inną troską o dzieci rząd – a konkretnie minister Ziobro – wykazał się już w 2018 r. Sejm jednogłośnie uchwalił wtedy ustawę o ochronie dzieci przed przekazaniem ich za granicę na podstawie wyroku zagranicznego sądu (czyli pozwalającą omijać konwencję haską) i przed odbieraniem dzieci Polakom zamieszkałym za granicą.

Chronią je nawet przed nimi samymi: za jakiś czas wejdzie w życie zmiana kodeksu karnego, a w niej możliwość karania dożywociem 14-letnich dzieci. Dzięki współpracy rządu i partii z Trybunałem Przyłębskiej chronią życie płodowe dzieci ciężko i nieodwracalnie uszkodzonych, a po porodzie wypłacają matkom „trumienkowe”.

Państwo i jego instytucje chronią też dzieci przed zabieraniem ich od rodziny: w trakcie kampanii w 2015 r. PiS jedną z „lokomotyw wyborczych” uczynił sprawę tymczasowego zabezpieczenia dzieci postanowieniem sądu w Nisku, opisując tę sytuację jako „odebranie dzieci z powodu trzymania w domu królika i obecności muszek owocowych” (sąd, związany tajemnicą postępowania, nie mógł wyjaśnić, że w tej rodzinie oprócz niesprzątania po króliku występowały poważne patologie). Dzieci zostały „odbite” sądowi przez Janusza Wojciechowskiego, który został potem europosłem, a w drugiej kadencji unijnym komisarzem ds. rolnictwa.

Rozpoczęła się kampania przeciwko „odbieraniu dzieci z powodu biedy”. Ogłoszono, że jest to w Polsce prawdziwą plagą. Późniejsze badania aktowe pokazały, że bieda w takich przypadkach jest jednym z elementów sytuacji, a towarzyszy jej szereg innych patologii. Ale tego już nie nagłośniono. W kwietniu 2016 r. weszła w życie nowelizacja kodeksu rodzinnego. Według niej nie można odebrać dziecka wyłącznie „z biedy” (to akurat słusznie), a umieszczenie go w pieczy zastępczej może być orzeczone, tylko gdy uprzednio zastosowane środki oraz formy pomocy rodzinie nie poprawiły sytuacji.

I tak było w przypadku Kamila: Ośrodki Pomocy Społecznej w Częstochowie i Olkuszu, na podstawie informacji od asystentów tej rodziny i policji (chłopiec uciekał z domu – już wiemy, że przed znęcaniem się), wnioskowały do sądu o tymczasowe odebranie Kamila i jego rodzeństwa. Bezskutecznie. Sędziowie rodzinni widzieli, jak rozprawiono się medialnie z sędzią „od królików”, i bojąc się zarzutów o rozbijanie rodzin oraz naruszanie praw dziecka do życia w rodzinie, wolą nie ryzykować publicznego linczu i zostawić dziecko w dotychczasowym domu. To reakcja podobna do zachowania lekarzy odmawiających wykonania dopuszczonej prawem aborcji. Nawet w sytuacji, gdy zagraża to życiu kobiety, co pokazała śmierć Izabeli z Pszczyny.

Efekt mrożący działa. I zabija.

Dziecko, człowiek mniej wiarygodny

Przemoc wobec dzieci dzieje się pod skrzydłami państwa wysyłającego do rodzin źle opłacanych, bywa, że byle jak przyuczonych, przepracowanych (jest ich za mało) pracowników socjalnych, którzy mają asystować i udzielać dobrych rad – bo niewiele więcej mogą.

Tymczasem według danych resortu sprawiedliwości skala problemu znęcania się nad dziećmi nie jest w Polsce alarmująca. Według raportu „Wymiar sprawiedliwości wobec przemocy domowej” Fundacji Court Watch Polska jedynie 2 proc. prawomocnych wyroków skazujących za przestępstwo znęcania się to sprawy, gdzie poszkodowane są dzieci. Fundacja badała dane Ministerstwa Sprawiedliwości z lat 2018–20, a więc za rządów PiS i Ziobry. Na 316 przeanalizowanych spraw jedynie w pięciu przypadkach prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie przemocy wyłącznie wobec dzieci. Zdaniem ekspertów to skutek powszechnego przekonania, że wychowanie dziecka jest wyłącznie sprawą rodziny, i akceptacji dla fizycznego „karcenia” dzieci – także wśród służb państwowych. Oraz tego, że dziecko nie jest traktowane przez te służby jako osoba równie wiarygodna co dorosły – np. przesłuchuje się je w obecności rodzica.

Powtórzmy – z raportu wynika, że w przypadku znęcania się nad dzieckiem znacznie rzadziej, tylko w 2 proc. spraw, dochodzi do skazania. Według danych z Niebieskiej Karty dzieci stanowią ok. 14 proc. osób pokrzywdzonych przemocą domową, a odsetek sprawców skazanych za to prawomocnie jest wielokrotnie niższy. W 2018 r. było 146 skazań za znęcanie się nad dziećmi i 10 tys. 450 – nad osobą dorosłą.

Kolejna patologia wychwycona w raporcie Court Watch Polska to skłonność prokuratury do kwalifikowania znęcania się nad dziećmi z „lżejszego” przepisu: art. 207 par. 1 kk, czyli znęcanie się (gdzie wystarczy wszcząć dochodzenie, czym zajmie się policja), a nie z art. 207 par. 1a kk, czyli znęcanie się nad osobą nieporadną ze względu na jej wiek, stan psychiczny lub fizyczny (co wymaga wszczęcia śledztwa). Tak pracuje prokuratura Zbigniewa Ziobry. Za to teraz pokaże stanowczość, żądając dożywocia.

Czytaj też: Tragiczne przypadki dzieciobójstw

Polityczne wzmożenie

W obliczu śmierci Kamila mamy polityczne wzmożenie władzy. Podobne było wielokrotnie. Na przykład po śmierci dziewięciomiesięcznej dziewczynki w Olecku w 2019 r. Była duszona i bita, miała liczne złamania, stłuczenie płuc i serca. Wtedy też minister Ziobro mówił o konieczności surowej represji. Natomiast Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę skierowała do prezydenta petycję o wprowadzenie obowiązku służb państwa analizowania przyczyn każdego z przypadków śmierci dzieci według procedury Child Death Review (stosowanej w różnych krajach Europy, Kanadzie, Nowej Zelandii, Australii i USA). To procedura ujawniająca błędy w systemie ochrony dzieci, dzięki czemu można ten system – a więc też profilaktykę – doskonalić. To z pewnością efektywniejsze niż zaostrzane represje.

Kancelaria Prezydenta niby sprawę wprowadzenia procedury Child Death Review podjęła, ale do dzisiaj nic z tego nie wyszło. W 2021 r. monitowała w tej sprawie u prezydenta Koalicja na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej. Napisała, że od śmierci dziewczynki z Olecka i apelu Fundacji dajemy Dzieciom Siłę zmarły lub doznały trwałego kalectwa z ręki rodziców kolejne dzieci:

• miesięczny Wiktor zakatowany przez rodziców w Rudzie Śląskiej. Miał starszą siostrę, która również wcześniej trafiała do szpitala z obrażeniami ciała, została zabezpieczona w rodzinnej pieczy zastępczej, a następnie zreintegrowana z matką i ojcem. Dziewięć miesięcy po jej powrocie rodzice pobili młodszego syna ze skutkiem śmiertelnym;

• ośmiomiesięczny Szymon z Legnicy, pobity przez matkę i konkubenta ze skutkiem śmiertelnym, pozostawiony w rodzinie, choć starsze rodzeństwo zostało już wcześniej zabezpieczone w pieczy zastępczej, a wobec matki Szymona toczyło się postępowanie o ograniczenie jej władzy rodzicielskiej;

• trzyletnia Hania z Kłodzka, pobita ze skutkiem śmiertelnym przez matkę i jej konkubenta, wobec której opiekunowie stosowali kary w postaci m.in. lodowatych pryszniców za moczenie nocne. Rodzina była pod opieką kuratora i asystenta rodziny.

Trwałego uszczerbku na zdrowiu doznali m.in.:

• czteromiesięczna Luiza z Malborka, hospitalizowana z obrzękiem mózgu i licznymi obrażeniami ciała, której rodzicom prokuratura postawiła zarzuty o usiłowanie zabójstwa;

• czteroletnia Wiktoria i ośmiomiesięczny Kuba, rodzeństwo z Mroczy, których matce postawiono zarzuty o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad dziećmi: niespełna roczny chłopczyk miał złamane obie kości podudzia prawej nogi, zwichnięty prawy staw łokciowy, podejrzenie złamania lewej kości promieniowej łokciowej i liczne obrzęki. Rodzina była wcześniej objęta pomocą społeczną;

• czteromiesięczna Laura z Siemianowic, hospitalizowana ze złamanymi żebrami i krwiakami w mózgu. Matce i jej konkubentowi postawiono zarzuty o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Rodzina była objęta pomocą społeczną i znajdowały się w niej inne dzieci.

• trzymiesięczny Remigiusz z Torunia, którego hospitalizowano z powodu wielokrotnych złamań kości piszczelowych i żeber oraz oparzeń klatki piersiowej i jamy brzusznej. Ojcu Remigiusza postanowiono zarzut usiłowania zabójstwa, zaś matce zarzut znęcania ze szczególnym okrucieństwem.

Teraz mijają kolejne dwa lata i niestety zapewne można by napisać podobną listę. A projektu ustawy o procedurze Child Death Review nie ma.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną