Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

PiS walczy z demonem „seksualizacji dzieci”. Znowu. Zaglądamy do projektu

Prezes PiS Jarosław Kaczyński w Warszawie Prezes PiS Jarosław Kaczyński w Warszawie Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
W osławionych badaniach opinii prowadzonych dla PiS musi wyraźnie ujawniać się lęk wyborców tej partii przed „seksualizacją dzieci”. Tylko tak można zrozumieć determinację władzy w promowaniu kolejnych projektów, które tejże seksualizacji oficjalnie mają zapobiegać.

Jarosław Kaczyński na specjalnej konferencji prasowej w czwartek ogłosił poparcie dla projektu „Chrońmy dzieci, wspierajmy rodziców”, który jest – formalnie – obywatelską inicjatywą dotyczącą nowej ustawy ograniczającej działalność organizacji pozarządowych w szkołach i przedszkolach. Jak tłumaczył prezes PiS, chodzi o to, by dzieci „nie były poddawane praktykom, które z całą pewnością są dla nich szkodliwe i które mogą prowadzić do daleko idących zmian psychicznych, do różnego rodzaju trudności, kiedy będą już starsze, a nawet już w okresie dorosłości”.

Praktycznie projekt jest partyjny. Chodzi nie tylko o, że pieczę nad nim objęła marszałek Sejmu Elżbieta Witek, która od tygodni organizuje spotkania w jego sprawie. Podpisy zbiera pod nim m.in. Forum Młodych PiS, a pełnomocniczką komitetu obywatelskiego jest Karolina Paleń, pisowska radna ze Stalowej Woli. W tym mieście już w najbliższy weekend, w trakcie Pikniku Rodzinnego „Najważniejsza jest Rodzina”, poprzeć inicjatywę faktycznie będą mogli także niezrzeszeni obywatele. Zachęcać do tego będzie m.in. prezenterka TVP Ida Nowakowska, która przeprowadzi „pogadankę o zagrożeniach dla współczesnej Rodziny” (pis. oryg. za stroną stalowawola.pl).

PiS walczy z seksualizacją. Znowu

Co konkretnie jest w projekcie? Mniej więcej to, co już we wcześniejszych edycjach bywało, a więc obowiązek uzyskania przez dyrektora szczegółowych informacji o planowanej aktywności organizacji na terenie szkoły, możliwość kontroli tej organizacji przez radę rodziców, pisemna zgoda rodziców na udział dziecka w zajęciach (co już obowiązuje). Według planu na terenie szkół i przedszkoli niemożliwa byłaby działalność organizacji, które chcą „promować zagadnienia związane z seksualizacją dzieci”. „Elementy edukacji seksualnej” miałyby być nauczane wyłącznie przez „wykwalifikowane kadry nauczycielskie, bez udziału podmiotów zewnętrznych”.

To czwarty projekt o podobnych założeniach powstały w łonie PiS w ciągu niespełna trzech lat, a losy tych inicjatyw ocierają się już o śmieszność. Praktyka pokazuje bowiem, że ani Sejm, ani prezydent faktycznie nie chcą „antyseksualizacyjnych” zmian uchwalić.

Przypomnijmy, że to właśnie Andrzej Duda zgłosił pierwszy projekt ograniczający działalność organizacji pozarządowych w szkołach w obawie przed demoralizacją w kampanii prezydenckiej w 2020 r. Zatytułowany był „Rodzice decydują” i na długie miesiące utknął w zamrażarce marszałek Sejmu (tak, tej samej Elżbiety Witek). Dwa następne projekty, tzw. lex Czarnek – oba faktycznie napisane w resorcie edukacji i nauki pod kierunkiem Przemysława Czarnka, a poparte przez Sejm – zawetował prezydent. W przypadku drugiego nie pomogło nawet to, że dla zachęty posłowie wyjęli projekt prezydenta z sejmowej szuflady i blankietowo dołączyli do wspólnego rozpatrywania.

Skargi rodziców, puste kartony

W déjà vu wprawiają te same wisty dla uzasadnienia kolejnych szarż. Jarosław Kaczyński argumentował w czwartek, że „tego rodzaju praktyki (seksualizacyjne – JC) w Polsce mają w tej chwili miejsce, choć oczywiście nie wszędzie”. A marszałek Witek opowiadała historię jakoby zasłyszaną od jednej z matek sześcioletniego dziecka, które wróciło z przedszkola spłakane. Okazało się, że pani poprosiła, by dzieci się przebierały: chłopcy za dziewczynki, dziewczynki za chłopców. „Kiedy matka zobaczyła zdjęcie swojego syna umalowanego jak kobieta, przebranego za dziewczynkę, wiedziała, skąd te łzy. Od dosyć dawna zgłaszają się do mnie rodzice – mailowo, listownie, osobiście – z prośbą, by im pomóc i zatrzymać te niebezpieczne trendy, które pojawiają się wokół ich dzieci” – argumentowała Elżbieta Witek.

Razem brzmiało to jak echo larum małopolskiej kurator Barbary Nowak sprzed kilkunastu miesięcy, gdy fotografowała się na tle kartonów, zawierających, jak mówiła, 30 tys. skarg rodziców zaniepokojonych działalnością organizacji pozarządowych w szkołach. W trakcie kontroli poselskiej polityków Koalicji Obywatelskiej okazało się, że kartony są puste.

Oczywiście nie można być pewnym, czy kolejna odsłona walki z demonem seksualizacji spali na panewce. Według projektu zmiany w szkołach miałyby zacząć obowiązywać od września i jeśli synergia w obozie PiS tym razem zostanie zachowana, byłoby to technicznie wykonalne.

Słodko-gorzki kontekst jest taki, że za kilka dni działacze organizacji pozarządowych ogłoszą wyniki rankingu szkół przyjaznych LGBTQ+. Już po raz piąty. Mapa obejmuje duże i mniejsze miejscowości, z roku na rok rozszerza się, obejmuje coraz liczniejsze placówki, potwierdzając, że jest odzwierciedleniem rzeczywistej społecznej zmiany. Ale oczywiście można powiedzieć, że to propaganda i medialna kreacja. Nie to, co puste kartony.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną