NFZ zwrócił się też o opinię do konsultanta krajowego w dziedzinie perinatologii prof. Mirosława Wielgosia. Ten zaś stwierdził, że postępowanie personelu medycznego „nie spełniało kryterium należytej staranności oraz nie zapewniało standardu bezpieczeństwa zmarłej pacjentki”. A konkretnie: „podjęcie decyzji o rozwiązaniu ciąży nastąpiło zbyt późno, tym samym personel nie reagował adekwatnie do objawów klinicznych pacjentki wskazujących na rozwijający się wstrząs septyczny. Stwierdzono również m.in. brak stałego monitorowania stanu pacjentki oraz zlecenia koniecznych dodatkowych badań kontrolnych”.
Czytaj też: Strach po tragedii w Pszczynie. Teraz będzie jeszcze większy
Śmierć Izabeli. Lekarze mieli obowiązek
A więc potwierdziły się zarzuty stawiane publicznie personelowi tego szpitala: że czekano, aż płód obumrze, nie próbując ratować matki. To podstawa dla rodziny do żądania odszkodowania. A dla prokuratury – do prowadzenia śledztwa już nie „w sprawie” śmierci, a „przeciwko” osobom, które zajmowały się pacjentką.
To drugie – czyli rola prokuratury w tej sprawie – jest teraz kluczowe dla stanu przestrzegania prawa do aborcji. Tego okrojonego, nieludzkiego, ale jednak prawa. Bo lekarze zajmujący się Izabelą mieli prawo i obowiązek przerwać ciążę dla ratowania jej zdrowia i życia. Z kontroli NFZ i opinii konsultanta krajowego wynika, że z tego obowiązku się nie wywiązali.