Biedny jak student
Biedni polscy studenci. Byle jaki pokój, karaluchy i ciuchy z lumpeksu. „Życie nie powinno tak wyglądać”
Karolina, studentka Uniwersytetu Warszawskiego, już trzeci rok mieszka w Domu Studenckim nr 1, szerzej znanym jako Muchomorek. Warunki nie są dobre, głównie z powodu konieczności dzielenia niektórych przestrzeni z karaluchami. Ale i to da się znieść, wiedząc, że miejsc w akademikach wystarczy dla mniej niż co dziesiątego studenta.
Akademik kosztuje Karolinę 500 zł miesięcznie, trzykrotnie mniej niż wynajęcie pokoju w stolicy. Już to wie, bo w wakacje szukali z chłopakiem czegoś dla siebie. – Najtańsze pokoje kosztowały 1,2 tys. zł miesięcznie. Ciasne, w standardzie: „typowe mieszkanie po babci” – opisuje 22-latka. – Sensowne oferty zaczynały się od półtora tysiąca, ale nim zdążyło się dojechać na oglądanie, były już nieaktualne.
Studentka musiała się przeprosić z akademikiem. Może to i lepiej, bo dodatkowy tysiąc miesięcznie byłby dużym obciążeniem dla jej budżetu, tkanego z pracy na pół etatu i stypendium socjalnego. Żal i złość zostawiła sobie na specjalną okazję. Ta nadarzyła się całkiem szybko, bo już na początku semestru, w nocy z 11 na 12 października. Studenci, skrzyknięci przez media społecznościowe, spędzili wtedy noc w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego, żeby zwrócić uwagę na dotykający ich kryzys mieszkaniowy. Mieli śpiwory, namioty i transparenty. „Studia nie tylko dla bogatych” – głosił jeden z nich. Studenci skandowali: „Nie masz gdzie mieszkać – chodź do BUW-u”.
Karolina ostatecznie nie skandowała, bo następnego dnia miała zajęcia od 8 do 17. Interes osobisty przegrał z poczuciem obowiązku.
Żeby się utrzymać, polski student potrzebuje dziś 3867 zł miesięcznie, wynika z najnowszej edycji raportu „Portfel studenta” Warszawskiego Instytutu Bankowości.