Franciszek mówi, że konserwatyzm to „postawa samobójcza”. Ale polski Kościół mu odpłynął
Prawie przez cały październik trwa w Watykanie synod zwołany przez papieża Franciszka. To zjazd blisko czterech setek biskupów z całego świata, z udziałem świeckich. To także kolejny etap wewnętrznej dyskusji o Kościele, jego obecnym stanie i przyszłości. Co ciekawe, spośród 368 osób z prawem głosu, które w tym formacie spotkały się rok temu, zmieniło się 26. W tym cała trzyosobowa delegacja z Polski. A to już sytuacja wyjątkowa.
Arcybiskupów Marka Jędraszewskiego z Krakowa, Stanisława Gądeckiego z Poznania i Adriana Galbasa z Katowic zastąpili metropolita warmiński abp Józef Górzyński, biskup gliwicki Sławomir Oder i bp pomocniczy warszawsko-praski Jacek Grzybowski. Świadczy to o pozycji, jaką nowo wybrani zajmują lub mogą zajmować w Kościele hierarchicznym w kraju.
Właśnie te nazwiska, zwłaszcza Odera i Górzyńskiego, przewijają się na krótkich listach kandydatur do objęcia stanowisk w Krakowie i Warszawie. Świadczy to także o tym, że przyszli emeryci – arcybiskupi Jędraszewski i Gądecki – nie udają już nawet, że synod ich jakkolwiek interesuje. Od początku byli sceptyczni. Szczególnie Jędraszewski.
Czytaj też: Religia w szkole ma najniższe w historii badań poparcie społeczne. Nic dziwnego
Kościół: dekoracja PiS
Krakowski metropolita wydaje się największym błędem polityki personalnej obecnego papieża w Polsce. Tym większym, że jego wybór dokonał się zaraz po wizycie Franciszka i Światowych Dniach Młodzieży pod Krakowem w sierpniu 2016 r. Papież poinformował Jędraszewskiego o nominacji osobiście w Rzymie cztery miesiące później. Ten jednak nigdy nie dał się poznać jako biskup franciszkowy, wręcz przeciwnie.
Przez własną wyrazistość i przyzwolenie na nią ze strony innych biskupów Jędraszewski stał się twarzą Kościoła w Polsce. Jego ulubione wątki przemówień to zagrożenia – symbolizowane przez neomarksizm, „seksedukację”, „ideologię gender”, „tęczową zarazę”, „ekologizm” i kilka innych. Konsekwentnie opowiadał się za tradycyjną polską pobożnością, rodziną i patriotyzmem. Przeciwstawiał je zachodnioeuropejskiej laicyzacji.
Ta melodia zgrywała się z polityką PiS. Nie byłoby przesadą powiedzieć, że Kościół według Jędraszewskiego stał się dla poprzedniej władzy dekoracją. Ślub prezesa TVP Jacka Kurskiego w sanktuarium łagiewnickim, który – jak ustalił Onet – odbył się za zgodą wydaną na polecenie arcybiskupa Krakowa, tylko ten obrazek ubarwił.
Czytaj też: Bóg umarł. Sekularyzacja galopuje, przybywa apateistów. Ale tli się jeszcze ognik religijności
Jędraszewski zawsze w kontrze
Upolitycznienie Kościoła okazało się na tyle istotne dla krakowskich wiernych i części duchownych, że dwa lata temu podczas przygotowań do synodu na poziomie diecezji opisali ten problem w oficjalnym dokumencie. Podobne syntezy powstawały wtedy we wszystkich diecezjach i można je dziś przeczytać na ich stronach w internecie. Jędraszewski ten synodalny dokument utajnił, ustawiając się w kontrze do zainicjowanej przez papieża ogólnokościelnej dyskusji.
Ustawiał się w kontrze także w innej drażliwej kwestii – rozliczeń nadużyć seksualnych. Na konferencji prasowej z prezentacją wyników kwerendy na temat wykorzystywania małoletnich w Kościele w Polsce w marcu 2018 r. Jędraszewski, zamiast zwracać się do poszkodowanych, okazywał empatię wobec sprawców. Wzywał do miłosierdzia. Niespełna rok później papież zwołał kościelny „szczyt” o ochronie małoletnich w Kościele. Jędraszewski, wiceprzewodniczący polskiego episkopatu i szef polskiej delegacji, podczas wieńczącego to wydarzenie nabożeństwa pokutnego bawił już w Fatimie, gdzie w kazaniu krytykował Sartre’a.
Twierdził, że zasada „zero tolerancji” wobec pedofilii w Kościele – a mówili o niej z różnym skutkiem Jan Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek – ma charakter totalitarny. Przekonywał, że gdy podnosi się sprawę pedofilii w Kościele, „stygmatyzuje się w ten sposób Kościół”. Wykazywał skrajny klerykalizm. A dla obecnego papieża – i w tym można mu wierzyć, nawet jeśli nie jest w stanie się z tym uporać – klerykalizm to „karykatura powołania”.
Czytaj też: Kto ukradł Kościół? Boga tu nie widać. „Mam poważne wątpliwości, czy wszyscy biskupi są wierzący”
Choroba klerykalizmu
Tymczasem choroba klerykalizmu nie bierze się w Polsce z niczego i nie toczy jedynie abp. Jędraszewskiego. To efekt dziesięcioleci, jeśli nie wieków, takiej formacji księży, która współcześnie, w warunkach nie tylko sekularyzujących się, ale po prostu pluralistycznych społeczeństw, nie ma racji bytu. Hierarchiczny Kościół w Polsce, uformowany przez pontyfikat Jana Pawła II w czasach komunizmu, jeszcze nie rozumie, że do ludzi nie mówi się z góry. Ale ludzie swoje już wiedzą. I teraz nawet się specjalnie nie buntują. Wzruszają na Kościół ramionami i odchodzą. Wystarczy spojrzeć w statystyki.
Także niechęć do obecnego papieża nie jest pośród biskupów domeną jedynie Jędraszewskiego. Szczególny przykład dał abp Paweł Lenga, który podczas liturgii nie wymieniał imienia obecnego papieża, bo uważa go za heretyka i mówi o tym publicznie. Na przykład w jednej z książek: „Bergoglio [nazwisko papieża Franciszka] sam się nie utwierdza w wierze i innym tej wiary nie daje, prowadzi świat na manowce”; „Bergoglio głosi nieprawdę, głosi grzech, a nie głosi tradycji, która trwała tyle lat, dwa tysiące lat, wyrzuca ją, traktuje ją, jakby jej nie było. On głosi prawdę tego świata i to jest właśnie prawda diabła”.
To rzecz jasna wybryk, nie reguła. Jednocześnie konserwatywny polski episkopat się nie zmienia. Po tegorocznym wyborze abp. Tadeusza Wojdy na przewodniczącego dalej będziemy mieli to samo – Kościół klerykalny, tradycyjnie pobożny i zamknięty na świat. Nic dziwnego, że szykując kolejne nominacje kardynalskie, papież pomija Polaków. Nie dodaje im godności, nie zaprasza do wyboru swojego następcy. Koło się zamyka.
W godzinnym wywiadzie udzielonym wiosną amerykańskiej telewizji CBS papież powiedział o swoich konserwatywnych krytykach wprost: „To postawa samobójcza”. Ale i on z tej mielizny Kościoła nie wyprowadził.