Cierpiący na anuptafobię boją się, że nikogo sobie nie znajdą. „Niesamowicie męczące uczucie”
Był czas, że budziłam się w nocy i pierwszą myślą, która przychodziła mi do głowy, była czarna wizja samotnej przyszłości – wyznaje Julia, lat 24, studentka z Lublina. – Bałam się, że nigdy nikogo nie poznam, że zostanę sama.
Julia desperacko próbowała szukać kogokolwiek, kto byłby w stanie chociaż na chwilę zasklepić jej pustkę i uspokoić głowę. Kiedy złowiła swoją „ofiarę”, stawała się od razu spokojniejsza, a życie znów nabierało koloru. Zaczynała wierzyć, że może być dobrze. Ale kiedy kolejna osoba odchodziła, intensywny lęk powracał i schemat zaczynał się od nowa. – To niesamowicie męczące uczucie – przyznaje.
Czytaj też: Seks na dopingu. Większe doznania, większe zagrożenia, coraz młodsi praktykujący
Psychologowie mówią: daj sobie czas...
To, co przeżywała, specjaliści nazywają anuptafobią, czyli intensywnym lękiem przed pozostaniem singlem. Zwanym też syndromem Bridget Jones – od bohaterki popularnej serii powieści i filmów o tym samym tytule, granej przez Renée Zellweger (wkrótce w kinach kolejna część). Kobieta nie radzi sobie w życiu miłosnym, a każdy kolejny poznany mężczyzna okazuje się nie być tym jedynym. – Niekiedy jest tak, że całe życie poświęcamy na energię braku – brakuje mi pieniędzy, brakuje mi partnera. Koncentrowanie się na tym, czego nie mam, może wpłynąć na to, że będę się fiksować na tym zagadnieniu – podkreśla dr hab. Marlena Stradomska, ekspertka Biura ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.