Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Zbrodnia na UW. Nienawiść sprawcy nie wzięła się z niczego. Była podsycana

Kampus UW, dzień po zbrodni Kampus UW, dzień po zbrodni . / Polityka
Sprawca, dokonując wstrząsającej zbrodni, wymierzał równocześnie sprawiedliwość sobie. Bo przecież nie uciekał – mówi prof. Janusz Heitzman, kierownik Kliniki Psychiatrii Sądowej Instytutu Psychiatrii i Neurologii, pełnomocnik ministra zdrowia ds. psychiatrii sądowej.

AGNIESZKA SOWA: Panie Profesorze, co się z nami dzieje? Wczoraj makabryczna zbrodnia na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego, w zeszłym tygodniu lekarz specjalista zasztyletowany w swoim gabinecie w poradni Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. To się wydaje niewiarygodne, a jednak się zdarzyło.
PROF. JANUSZ HEITZMAN: Taka zbrodnia jest dla większości osób absurdalna, nieumotywowana, nieuzasadniona. Jeśli się jednak zdarza, to trzeba zastanowić się, czy nie jest tak, że warunki, w których żyjemy, doprowadzają człowieka do utraty poczucia sensu i poczucia kontroli nad swoim zachowaniem.

Jakie to są warunki?
Jesteśmy bombardowani zbyt dużą ilością informacji, sygnałów, emocji. Tych bodźców, które nasz mózg musi odbierać w każdej sekundzie, jest milion razy więcej niż jeszcze 20 czy 30 lat temu. A mózg ludzki się nie powiększa niestety.

I czasem eksploduje? Czyli ludzie, którzy popełniają tak makabryczne i jednocześnie absurdalne czyny, są chorzy psychicznie?
Właśnie na tym polega problem, że nie. Mamy do czynienia z osobami, które nie mają tak dużych zaburzeń psychicznych, żeby im to przeszkadzało w normalnym funkcjonowaniu. Jeden i drugi sprawca, i ten z Krakowa, i ten wczorajszy z Uniwersytetu Warszawskiego, funkcjonowali w swoich środowiskach. Pełnili określone role społeczne. Nie sprawiali na otoczeniu wrażenia osób chorych, zaburzonych. Jeden był strażnikiem więziennym, a drugi studentem prawa trzeciego roku na prestiżowej uczelni. Można powiedzieć, że zarówno od strony intelektualnej, jak i sprawności codziennego funkcjonowania obaj mieścili się w standardach życia społecznego.

Reklama