Zbrodnia na UW, czyli „kto pierwszy wrzuci nagranie do sieci”. Co to o nas mówi i co z tym zrobić
ALEKSANDRA ŻELAZIŃSKA: Tuż po ujawnieniu zbrodni na Uniwersytecie Warszawskim wyciekły w social mediach nagrania ze zdarzenia. Jak to o nas świadczy i jak to na nas może wpływać? Widziałam komentarz m.in. takiej treści: „Nie wiem, co w tym obrzydliwego, wychowałem się na takich filmikach, mnie już nic nie ruszy”.
AGATA CHUDZICKA-CZUPAŁA: To, że tuż po tragedii w mediach społecznościowych zaczęły krążyć nagrania z tego zdarzenia, mówi o nas bardzo wiele. Niestety, w dużej mierze nie są to rzeczy pozytywne.
Jak to o nas świadczy? Świadczyć to może o znieczulicy, a nawet o pewnej chorej fascynacji przemocą. Komentarze w stylu „wychowałem się na takich filmikach” pokazują rosnącą obojętność wobec przemocy. Oswajanie się z brutalnymi treściami, zwłaszcza bez uwzględnienia kontekstu, prowadzi do erozji empatii, braku współczucia i bagatelizowania ludzkiego cierpienia. Może to też wskazywać i być związane z tym, że żyjemy w kulturze widowiska i natychmiastowego dostępu do informacji. Nagrania są dziś natychmiastowe, a dla wielu ludzi udostępnienie pierwszej filmowej informacji staje się ważniejsze niż refleksja nad tym, co ona przedstawia. Ofiara, człowiek zostaje zdehumanizowany, a śmierć staje się materiałem do oglądania, komentowania, lajków.
Niestety wskazuje to także na brak szacunku dla ofiar i ich rodzin. Obrazy cierpienia ludzi wywołują w nas traumę, ale też, aby się przed nią bronić, bywa, że takie obrazy powszednieją nam, szczególnie gdy są częste. To naturalne. Publikowanie lub oglądanie takich nagrań to rodzaj wtórnej wiktymizacji, cierpienie bliskich jest powielane, a tragedia zamieniana w spektakl, swoiste show.