Między MEN-em a plebanem
Świeccy katecheci pójdą na bruk? Oni oberwą, by zachowały się etaty dla księży
Zwolnienia to skutek rozporządzenia ministry Barbary Nowackiej ograniczającego nauczanie religii z dwóch do jednej godziny tygodniowo.
Adrianna Borek, dyrektorka największej szkoły podstawowej w Gorzowie Wielkopolskim (1,5 tys. uczniów), szacuje, że będzie musiała zwolnić troje z sześciorga katechetów. Na katechezę chodzi tam ok. 70 proc. uczniów, ale coraz więcej wypisuje się w czwartej klasie. – Ubiegłoroczne rekolekcje to był dla nas szok i zaskoczenie. Katechizowani uczniowie wychodzili na półtorej godziny do kościoła, reszta miała czekać w świetlicy. Zaglądamy do świetlicy, a tam tłum – wspomina. – Ze zwolnieniami katechetów dramatu u nas nie będzie. Dwie nauczycielki to emerytki, które tylko sobie dorabiają. Nie muszę odbierać etatu ludziom, którzy mają rodziny na utrzymaniu. W sprawie tego, kto zostanie zwolniony, jeszcze konsultujemy się z proboszczem. Zazwyczaj nieźle się dogadujemy, choć wiem, że w innych szkołach bywa różnie. Obawiam się, że najmocniej oberwą świeccy i siostry, by zachowane zostały etaty dla księży.
Za „Bóg zapłać”
Odpowiedzią na rozporządzenie ministry jest firmowana przez Stowarzyszenie Katechetów Świeckich (SKŚ) inicjatywa obywatelska – projekt nowelizacji ustawy o systemie oświaty. Według niego zajęcia z religii lub etyki miałyby być obowiązkowe, i to w wymiarze dwóch godzin tygodniowo. Ocena z religii/etyki ma wrócić na świadectwo, być wliczana do średniej i brana pod uwagę przy promocji do następnej klasy. Katecheci domagają się także, by w klasach wisiały krzyże i można tam było odmawiać modlitwy. Tak ostra licytacja może z jednej strony świadczyć o strategii – tworzeniu pola do negocjacji; z drugiej – być przejawem desperacji. Świeccy nauczyciele poczuli się w tej sytuacji opuszczeni i przez państwo, i przez Kościół.