Gra w rekrutację
Jak się dostać na studia? Cztery poziomy rekrutacyjnej absurdeski. Młodzi wpadają w panikę
Maja, 19-latka z Kielc, ma szczęście, bo dość szybko zrozumiała, czym chce się w życiu zajmować: rozwiązywaniem międzynarodowych konfliktów. – Dość dobrze wybrałam profil w liceum: humanistyczny, z rozszerzonym językiem polskim, angielskim i historią. Dość dobrze, bo zamiast zdawać maturę z historii, wolałam z wiedzy o społeczeństwie. A ten przedmiot na moim profilu kończył się po jednej lekcji tygodniowo w pierwszej klasie.
Dlatego Maja przez lata przygotowywała się do matury samodzielnie i na korepetycjach, za pieniądze rodziców: 80–100 zł za godzinę. – Nie narzekałam, fascynuje mnie temat relacji między państwami. Ale musiałam też ćwiczyć tworzenie pism procesowych – prywatnego aktu oskarżenia, apelacji i kasacji, bo takie zadania pojawiają się na maturze z wos, uznawanej za najbardziej wymagający z tych egzaminów. Zimny pot oblał Maję w trzeciej klasie, gdy dotarło do niej, że szansę na studia prawnicze na dobrym uniwersytecie daje wynik z wos na poziomie ok. 60 proc., podczas gdy średnia krajowa to zazwyczaj ok. 30 proc. I że chętni kandydaci zamiast tego przedmiotu do uwzględnienia w rekrutacji mogą zgłosić wynik z geografii, z której te 60 proc. znacznie łatwiej osiągnąć. To wtedy Maja pomyślała, że może błędem było słuchanie rodziców mówiących: „Ucz się tego, co lubisz, a wszystko się ułoży”. 17-latka wyrzucała sobie, że za późno zaczęła myśleć strategicznie.
Wyścig do miejsc na ponad 400 uczelniach w Polsce w fazę finałową wszedł po ogłoszeniu wyników matur 8 lipca. Wcześniej kandydaci na studia mogli rejestrować swoje dane w elektronicznych systemach uczelni, potem uzupełniali rubryki z egzaminacyjną punktacją. Pierwsze listy przyjętych na ponad kilka tysięcy kierunków studiów pojawiły się w połowie lipca.