Lewica i PSL: „nie” dla związków partnerskich, „być może” dla statusu osoby najbliższej
To już szósta próba sformalizowania związków jednopłciowych przez polski parlament. W przyszłym tygodniu projekt ustawy mają ogłosić wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty (Lewica) i wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL). Ten drugi precyzuje jednak, że mowa w nim nie o „związkach partnerskich”, lecz o „statusie osoby najbliższej” – bo taką wersję mógłby poprzeć prezydent Karol Nawrocki i część posłów PiS. W rozmowie z PAP Kotula dodaje, że nazwa jest dla niej kwestią drugorzędną, a wojna o nią „byłaby absurdem”, ponieważ queerowa społeczność oczekuje dziś przede wszystkim bezpieczeństwa.
Słuchaj też: Związki partnerskie: niekończąca się historia. Polacy są gotowi, czas na polityków
„Ułatwienie życia” czy „jałmużna”?
Choć już w swoim exposé premier Tusk mówił: „Nie ma dla mnie ważniejszej sprawy niż prawa kobiet i równość obywateli wobec prawa (...) niezależnie od ich statusu społecznego, wyznania, orientacji seksualnej”, przez dwa lata w rządowej agendzie znalazło się wiele istotniejszych kwestii. W czerwcu zniecierpliwiona oczekiwaniem Kotula złożyła do laski marszałkowskiej projekt ustawy o związkach partnerskich, a PSL poinformowało o przygotowaniu projektu ustawy o osobie najbliższej.
Nie wiadomo jednak, co zawiera „kompromisowa” propozycja obu ugrupowań. Nie jest nawet jasne, czy zawarcie takiego związku/umowy będzie możliwe u notariusza (jak postulowali ludowcy), czy w urzędzie stanu cywilnego (jak chciałaby Lewica).