Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Unia ws. wyroku TSUE „nie może nam nic narzucić”? Tusk hamletyzuje, znów chce być jak Kaczyński

Parada Równości w Buenos Aires, listopad 2025 r. Parada Równości w Buenos Aires, listopad 2025 r. Mariano Gaspar / imageBROKER / Forum / Forum
Jeszcze przed wyrokiem TSUE niektórzy urzędnicy w Polsce chcieli wydawać parom jednopłciowym transkrypcje ich zagranicznych aktów ślubu. Potrzebowali wtedy (i wciąż potrzebują!) jednego: by minister Gawkowski zaktualizował system informatyczny w urzędach.

Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu orzekł, że Polska musi uznać akty ślubu zawarte przez pary jednopłciowe za granicą. Jak argumentował: brak transkrypcji narusza jedno z podstawowych praw obywatelskich Unii, a więc swobodny przepływ osób. „Odmowa [transkrypcji – dop. red.] może spowodować poważne niedogodności administracyjne, zawodowe i prywatne, zmuszając małżonków do życia w państwie członkowskim, z którego pochodzą, jak osoby stanu wolnego” – czytamy w uzasadnieniu.

„Skoro obywatele UE chcą i mogą korzystać ze swobody przemieszczania się i zamieszkania na terytorium innego państwa członkowskiego, to nie powinni być w tym ograniczani. Nie mogą być traktowani w jednym państwie członkowskim jak małżeństwo, a w drugim jak osoby dla siebie obce i stanu wolnego” – komentował orzeczenie prof. Adam Bodnar, do niedawna minister sprawiedliwości, a wcześniej rzecznik praw obywatelskich. Gdy jego następca w biurze RPO dr Marcin Więcek został zapytany na antenie Polsat News o to, co zrobić z rozstrzygnięciem trybunału, odparł krótko: „Wykonać”. Tyle że łatwiej powiedzieć, niż zrobić.

Wystarczą „dwa kliknięcia”?

– Natychmiast po ogłoszeniu wyroku pojechaliśmy do urzędu z aktem naszego ślubu i tłumaczeniem dokumentów. Ale po krótkiej rozmowie urzędniczka oznajmiła, że system po prostu tej transkrypcji nie przepuści – mówi w rozmowie z „Polityką” influencer Jakub Mycek-Kwieciński, który ślub ze swoim mężem Dawidem wziął kilka lat temu w Portugalii.

Reklama