Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Sport

Kto i co po Michniewiczu?

Trener Czesław Michniewicz Trener Czesław Michniewicz Newscom / PAP
To musiało się tak skończyć. Czesław Michniewicz rozstaje się z futbolową kadrą. Z jakichś względów prezes PZPN Cezary Kulesza opóźniał moment ogłoszenia wyroku, bo jestem pewny, że decyzja zapadła znacznie wcześniej. Jeszcze w Katarze.

Czesław Michniewicz mylnie odczytał tę zwłokę i szukał swojej szansy w medialnym tourze. To przymilał się do dziennikarzy, to ich strofował. Obiecywał, że wszystko wyjaśni, a nie wyjaśnił niczego. Nie można już było słuchać jego tyrad, w których prawie zawsze pojawiała się fraza: po raz pierwszy od 1986 r.

Zachwycaliśmy się innymi, cierpieliśmy, patrząc na swoich

Powodów do pozbawienia selekcjonera dotychczasowego zajęcia jest kilka. Dwa współczesne i jeden historyczny, który nie był chyba brany pod uwagę.

Na temat sportowej strony pracy dotychczasowego trenera każdy, kto oglądał katarski mundial, ma wyrobione zdanie. Zachwycaliśmy się innymi, cierpieliśmy, patrząc na swoich. Owszem, wygrzebaliśmy się z grupy, ale styl był rozpaczliwy. Zadanie zostało wykonane – powtarza Michniewicz. Na szczęście mało kto uznał, że awans osiągnięty w taki sposób jest wielkim sukcesem polskiej piłki. Z balonów pompowanych zachwytami nad tym osiągnięciem błyskawicznie uciekało powietrze. Mało było takich, którzy uznali okopywanie się pod własną bramką za przenikliwą myśl taktyczną. Żal było patrzeć na ludzi, którzy w klubowych warunkach udowadniają, że wiedzą, o co chodzi we współczesnym futbolu, a w reprezentacji marnieją. I nie chodzi tu tylko o Roberta Lewandowskiego.

Styl stylem, ale ponoć trener przekonał do niego zawodników. Niektórzy dawali temu wyraz, np. Grzegorz Krychowiak („nie oczekujcie, że będziemy grać pięknie”). To było jeszcze przed mistrzostwami. Mówiło się, że atmosfera w kadrze jest znakomita. Bez przerwy można było zobaczyć uśmiechniętą od ucha do ucha twarz trenera i rozluźnionych piłkarzy.

Reklama