Eliminacje Euro 2024. Debiut Probierza z Wyspami Owczymi. Pewnie, bez fajerwerków
Lepiej nie mogło się zacząć. Chwilowy kapitan Piotr Zieliński podał efektownie do Sebastiana Szymańskiego, a ten strzelił lewą nogą zza pola karnego blisko słupka. Była 4. minuta i 1:0. Później długimi fragmentami to Farerzy podawali sobie piłkę na polskiej części boiska. Po dwóch rzutach rożnych dwa razy zakotłowało się pod bramką Wojciecha Szczęsnego. Szczęśliwie bez konsekwencji. Polacy też mieli swoje okazje, ale o przygniatającej przewadze w żadnym wypadku nie można było mówić. Irytujące było niepewne, ale uporczywe rozpoczynanie akcji przez naszego bramkarza podaniami do obrońców. Wymiana podań między nimi nie budziła zaufania.
Druga połowa o mało co znów nie zaczęła się szczęśliwie dla drużyny Probierza. Arkadiusz Milik przedzierał się w pole karne. Obrońca gospodarzy faulował tuż przed nim. Tak zadecydował sędzia po analizie VAR i wyrzucił go z boiska. Dość wątpliwa decyzja oznaczała grę w przewadze do końca meczu. Po godzinie nastąpiła potrójna zmiana u Polaków. Adam Buksa, jeden ze zmienników, po chwili wykorzystał piłkę od Przemysława Frankowskiego i strzałem głową podwyższył przewagę do dwóch goli. I na tym się skończyło.
Debiutanci Probierza
Do niedawna trudno byłoby w to uwierzyć, ale w czwartkowy wieczór na boisko w Torhavn wybiegły dwie najsłabsze drużyny grupy E eliminacji do przyszłorocznych finałów mistrzostw Europy. Miejsce gospodarzy nie jest niespodzianką, natomiast pozycja Polaków już tak. Nawet wziąwszy pod uwagę wszystkie turbulencje w reprezentacji i wokół niej, to nie powinno się zdarzyć. Najdelikatniej mówiąc.
W takiej sytuacji zadebiutował nowy selekcjoner. Z jednej strony wymarzony przeciwnik, bo o łatwiejszego trudno. Z drugiej – każda obsuwa musiałaby być nazwana kolejną kompromitacją.
Ten mecz był także sprawdzianem jakości gry kadry bez Roberta Lewandowskiego. Tego chcieli niektórzy kibice i eksperci, Probierz od razu wybił im ten pomysł z głów, ale los sprawił, że Lewandowski musi teraz leczyć uraz w Barcelonie.
O poprzednim trenerze Fernando Santosie mówiło się, że miał problemy ze znajomością nazwisk ludzi, z którymi spotykał się na zgrupowaniach. Wiedzy na temat zaplecza kadry nie miał prawie na pewno. Probierz, który bije go w tym względzie na głowę, od razu powołał kilka osób, o których istnieniu Santos nie miał chyba pojęcia. Nie tylko zresztą on. O kopaniu piłki we włoskiej Serie C przez 21-letniego stopera Patryka Pedę wiedzieli dotychczas w Polsce jego krewni i najzagorzalsi kibice. A Probierz ściągnął tego chłopaka i ustawił go na środku obrony. Do tego w składzie znalazł się inny debiutant Patryk Dziczek z gliwickiego Piasta. Bartosz Slisz z Legii też nie ma wielkiego doświadczenia w kadrze. Pod koniec meczu do listy debiutantów dopisaliśmy jeszcze Jakuba Piotrowskiego i Filipa Marchwińskiego.
Albańczycy grają dla nas
W czwartek w Torshavn fajerwerków nie było, ale zwycięstwo się liczy i oczywiście 3 pkt w tabeli. Dobrze, że widzieliśmy kilka debiutów, bo nowe nazwiska są potrzebne. Oczywiście żadnych daleko idących wniosków nie można wyciągać. Trochę więcej można będzie powiedzieć po kolejnym starciu z Mołdawią w najbliższą niedzielę na Stadionie Narodowym.
Dotychczasowe wyniki Polaków sprawiły, że musimy uważnie patrzeć na potyczki grupowych rywali. W czwartek grali również Albańczycy z Czechami w Tiranie. Gospodarze zwyciężyli bardzo przekonująco 3:0 i w ten sposób Polacy wskoczyli na drugie miejsce w tabeli grupy eliminacyjnej do mistrzostw Europy. Trzeba tylko pamiętać, że Czesi zagrali jeden mecz mniej.