Co za niebywała seria. Po triumfach w Madrycie i Rzymie Iga Świątek nie pozwoliła sobie na chwilę słabości. Udźwignęła presję zdecydowanej faworytki w Paryżu.
Świątek królową Paryża
Utrzymywanie przez dłuższy czas gotowości do wielkich wyczynów nie jest wcale proste. Przekonały się o tym inne mistrzynie – Aryna Sabalenka i Jelena Rybakina. Pretendentki do tytułu nie przebrnęły ćwierćfinałów. Rybakina uległa rewelacyjnej w ostatnich miesiącach Paolini.
A przecież tak niewiele brakowało, żebyśmy nie cieszyli się dziś z piątego tytułu wielkoszlemowego 23-letniej reprezentantki naszego kraju (jest też mistrzynią US Open). Długo będziemy wracać pamięcią do thrillera w drugiej rundzie z udziałem Japonki Naomi Osaki. Iga Świątek wykazała się wtedy nadzwyczajną odpornością. Kolejne etapy nie były już tak dramatyczne, chociaż wśród przeciwniczek były kolejne mistrzynie wielkiego szlema: Marketa Vondousova i Coco Gauff.
Finał to był pojedynek więcej niż w połowie polski. W Jasmine płynie sporo polskiej krwi. Włoszka bardzo chętnie wspomina wakacje spędzane w dzieciństwie u babci w Łodzi. Dzisiaj mieszkanka Toskanii ma 28 lat i po raz pierwszy znajdzie się w najlepszej dziesiątce rankingu WTA (od poniedziałku). Sama podkreśla, że do niedawna nie wierzyła w tak znaczące osiągnięcia, ale nigdy się nie poddawała i całkiem niedawno nastąpiła w niej przemiana, która w sobotę doprowadziła ją na kort Philippe’a Chartiera.
Teraz Berlin, Wimbledon i olimpiada
Od pierwszych piłek meczu dało się zauważyć, że Paolini nie wyszła na kort tylko po to, żeby cieszyć się z występu w ostatnim dniu turnieju singla kobiet. Włoszka wytrzymywała długie wymiany, świetnie poruszała się po mączce.