Iga Świątek ma w finałach Wielkiego Szlema imponujący bilans 4–0. W jej wieku (22 lata) tylko Serena Williams mogła się pochwalić takim osiągnięciem.
To był mecz godny wielkiej stawki, czyli wielkoszlemowego mistrzostwa w Paryżu. Iga Świątek obroniła tytuł i znowu została mistrzynią turnieju wielkoszlemowego. Było 6:2, 5:7 i 6:4. Na korcie Philippe’a Chartiera często oglądaliśmy napis: „Zwycięstwo należy do najwytrwalszych”. Kolejny raz wytrwalszą okazała się wielka mistrzyni z Polski.
Na wyższych szczeblach drabinki mogą czekać na Igę Świątek duże nazwiska: Barbora Krejcikova, Coco Gauff i w ewentualnym półfinale Jelena Rybakina. Tymczasem żeby obronić czołową pozycję w rankingu WTA, trzeba dotrzeć co najmniej do ćwierćfinału.
Dwa lata temu tytuł, rok temu ćwierćfinał, teraz co najmniej finał. Doprawdy piękny bilans i trudno się dziwić Idze, że na każdym kroku podkreśla, że kocha ten turniej.
Tegoroczny French Open potwierdził, że kobiecy tenis jest nieprzewidywalny. Po ubiegłorocznym triumfie nastolatki z Raszyna teraz wygrała mało znana czeska specjalistka od gry deblowej.
Jeszcze się nie zdarzyło, żeby osoba z taką pozycją zrezygnowała z prestiżowego turnieju z innego powodu niż kontuzja. Ale nie to w sprawie Naomi Osaki jest najważniejsze.
Przez czas wielkiego zgiełku wokół siebie Iga Świątek przeszła bez widocznego szwanku, choć zapewne łatwo nie było. To prawdopodobnie mądrość samej zawodniczki, ale też najbliższych jej ludzi.
Iga Świątek w finale French Open. To nie sen, to jawa. Potrzebowała niewiele ponad godzinę, by pozbawić złudzeń Argentynkę Nadię Podoroską. Wynik 6:2 i 6:1 oddaje wszystko, co działo się na korcie Philippe’a Chartiera w Paryżu.