Polska przegrała 0:1 z Chorwacją w drugim meczu dywizji A Ligi Narodów. Drużyna nie potwierdziła rozbudzonych nadziei. W Osijeku klasą dla siebie był 39-letni Luka Modrić.
Selekcjoner Michał Probierz wprowadził cztery zmiany w porównaniu do meczu ze Szkocją. W bramce, zgodnie z zapowiedziami, tym razem stanął Łukasz Skorupski. Sebastian Walukiewicz zastąpił niepewnego Jakuba Kiwiora, Jakub Kamiński Przemysława Frankowskiego, a Mateusz Bogusz Krzysztofa Piątka. Bogusz to absolutny debiutant, który zdobywa na zawołanie gole w amerykańskiej MLS. Niestety, w Osijeku się nie popisał.
Modrić był wszędzie
Polacy mieli być usposobieni ofensywnie, ale nie było tego widać. Po pierwszym rozpoznaniu drużyna Zlatko Dalicia coraz rzadziej dawała sobie odbierać piłkę, a gdy już się to udawało, to na krótką chwilę. Długie podania nie dochodziły do adresatów i po chwili znów robiło się gorąco pod bramką Skorupskiego. Na szczęście gospodarze strzelali niecelnie albo nieskutecznie.
Polskim kibicom serca mocniej zabiły, gdy Piotr Zieliński świetnie wypuścił Sebastiana Szymańskiego, a ten upadł w polu karnym. Faulu jednak nie było. Z pierwszej połowy zapamiętamy jeszcze próby rajdów Nicoli Zalewskiego na lewym skrzydle. Remis do przerwy to była niezła wiadomość dla podopiecznych Probierza. Niestety, za chwilę już nieaktualna.
Po wznowieniu gry strzał Zalewskiego narobił sporo zamieszania pod chorwacką bramką. To jednak nie była zapowiedź lepszego czasu, bo chwilę później najstarszy i najlepszy na boisku Luka Modrić ustawił sobie piłkę do rzutu wolnego sprzed „szesnastki”. Technicznie uderzona piłka trafiła w samo okienko. Niezły prezent na poniedziałkowe 39. urodziny. Weteran był wszędzie i widział wszystko.
Chorwatom 1:0 nie wystarczało. Sunęli z atakami. Futbolówka szczęśliwie mijała naszą bramkę albo potwierdzał klasę Skorupski. Na bezradność zespołu trener zareagował po godzinie trzema zmianami. W 70. minucie Robert Lewandowski wreszcie pokazał, że europejscy bramkarze ciągle powinni obawiać się, gdy jest przy piłce. Przyjął, obrócił się i kopnął bardzo mocno… w poprzeczkę. Była jeszcze przypadkowa okazja, w której znalazł się rezerwowy Karol Świderski. Szczęście nie dopisało. Porażka jedną bramką to i tak łagodny wymiar kary.
Słaba odpowiedź
Mecz przeciwko Chorwacji miał dać pełniejszą odpowiedź na pytanie, w którym miejscu jest reprezentacja. Kilka dni wcześniej dzięki golowi z rzutu karnego Nicoli Zalewskiego pokonaliśmy w doliczonym czasie gry Szkotów 3:2. Trzy punkty w tabeli Ligi Narodów cieszyły, gra już mniej, chociaż wielu obserwatorów zaskakująco dostrzegało postępy kadry. Przede wszystkim chwalili ofensywne ustawienie jedenastki Michała Probierza. Odpowiedź nadeszła dziś, ale nie takiej oczekiwaliśmy.
Polska reprezentacja była zdecydowanie słabsza, długimi momentami bezradna. Wielu piłkarzy sprawia wrażenie kompletnie bez formy. Można zaklinać rzeczywistość, doszukiwać się pozytywów, ale to byłoby zwykłe chciejstwo.
Chorwacja w porównaniu ze Szkocją to jednak rywal z wyższej półki. Modrić (180 występów w reprezentacji) i jego koledzy nie popisali się co prawda i przepadli w rozgrywkach grupowych ostatniego Euro, ale ambicje mają ciągle mocarstwowe. W pierwszym meczu naszej dywizji ulegli na wyjeździe Portugalczykom 1:2, ale pokazali, że w piłkę umieją grać. I potwierdzili to w Osijeku. Przynajmniej na tle Polaków.
Kolejna seria spotkań w Lidze Narodów za miesiąc, tym razem w Polsce. Najpierw (10 października) po przeciwnej stronie boiska staną Portugalczycy, a trzy dni później Chorwaci.