Radosław Piesiewicz tylko jako boss polskiej koszykówki i tylko w ciągu dwóch lat wypłacił sobie w ramach prowizji od umów sponsoringowych ze spółkami skarbu państwa 7,3 mln zł. Wciąż badane są wątki związane z działalnością Piesiewicza w Polskim Komitecie Olimpijskim, którego prezesem jest od kwietnia 2023 r. Najważniejsze pytanie: gdzie podziały się pieniądze od państwowych spółek? Według raportu PKOl sprzed pół roku było to 66 mln zł. Związki sportowe – oczywiści beneficjenci umów sponsoringowych – miały otrzymać co najwyżej 40 proc. tej kwoty.
Z komunikatu gdańskiej prokuratury regionalnej badającej działania Piesiewicza wynika, że przez prezesa PKOl oraz wybrane osoby z grona jego współpracowników zawierane były umowy, które okazały się bardzo korzystne dla tych osób, natomiast niekorzystne dla PKOl. Straty komitetu szacuje się póki co na kilka milionów złotych. Z informacji „Polityki” wynika, że PKOl poniósł też straty w związku z koncepcją prezesa, by przejąć w zarząd znajdującą się na ostatnim piętrze budynku restaurację.
Zostały gołe ściany
Były pracownik PKOl: – Centrum olimpijskie ma sześć pięter. Biura komitetu zajmują tylko jedno. Za czasów prezesury zmarłego niedawno Andrzeja Kraśnickiego zdecydowano, by pozostałą powierzchnię wynająć. Działały tam klub fitness, Muzeum Sportu (znajdujące się pod kuratelą mazowieckiego urzędu marszałkowskiego – red.), firma prowadząca zajęcia dla dzieci oraz właśnie restauracja. Założenie było takie, by z dochodów z najmu pokrywać koszty funkcjonowania budynku. A one są olbrzymie – ok. 2 mln rocznie. I to się udawało.