Iga Świątek przegrała, ale wreszcie był finał. To dobry prognostyk przed Wimbledonem
Wreszcie doczekaliśmy występu Polki w ostatnim dniu turnieju, ale happy endu nie było. Iga Świątek przegrała z Jessiką Pegulą 0:2 (4:6, 5:7) w finale turnieju WTA 500 w Bad Homburg. Mimo to występ Polki jest sukcesem, choć do szczęścia jest jeszcze daleko.
To był pierwszy finał zawodniczki Wima Fissette’a od ubiegłorocznego zwycięstwa w Paryżu. Sporo ponad rok. Bardzo nam się ten czas dłużył. Polka nigdy nie wystąpiła w rozstrzygającym pojedynku na trawie. Wiemy przecież, jak skomplikowane były jej relacje z trawiastymi kortami. Mieliśmy nadzieję, uzasadnioną przebiegiem zawodów, że w ostatnim pojedynku Polka przypieczętuje sukcesem dobry dla niej tydzień. Tak się nie stało.
Świątek nerwowo, Pegula wygrała spokojem
Jessica Pegula to nie byle kto. Dzisiaj 31-latka jest numerem trzy kobiecego tenisa. To żywy dowód na to, że pieniądze nie są w sporcie najważniejsze. Córka miliardera marzyła o wielkich sukcesach nie z powodu wysokich premii. Nie gra być może najefektowniej, ale rzetelność, nieustępliwość i świetne rzemiosło doprowadziły Amerykankę prawie na sam szczyt. Liderką pewnie nie będzie, ale ciągle marzy o wielkoszlemowym tytule. W jedynym dotychczas finale w Nowym Jorku nie udało się. To, co może się podobać w jej postawie, to także godne podziwu zrównoważenie nawet w najgorętszych momentach. Potrafi też być dowcipnie autoironiczna.
Na kort wyszły dwie wielkie tenisistki, które darzą siebie szacunkiem także poza stadionami. Początek meczu był obiecujący dla Polki. Wydawało się, że jest bliżej przełamania podania rywalki. Okazało się jednak, że to Amerykanka uporała się w siódmym gemie z serwisem Światek.