Startuje US Open! Mistrzostwo Igi Świątek jest całkiem realne. Ale zaczekajmy
Tenisowy świat znów kręci się wokół Igi Świątek. Po przebojowym Wimbledonie i trochę gorszym powrocie na korty twarde w Montrealu mieliśmy powody do dużej radości w Cincinnati, w którym Polka pokazała, że na najszybszych nawierzchniach też radzi sobie świetnie. Stąd optymizm. Oby ten nastrój nie opuścił nas w trakcie właśnie rozpoczynającego się US Open w Nowym Jorku, czyli ostatniego etapu wielkoszlemowego sezonu tenisowego.
Czytaj też: Iga Świątek mistrzynią Cincinnati! I wraca na drugie miejsce rankingu WTA
Iga uśmiechnięta i na luzie
Gra w na Flushing Meadows rozpoczęła się zresztą znacznie wcześniej, bo już kilkanaście godzin po serwisowym asie kończącym finałowy pojedynek z Jasmine Paolini. Iga Świątek przeniosła się z Ohio do Nowego Jorku, by w parze z Casperem Ruudem walczyć o tytuł w przeprowadzanych na nowych zasadach rozgrywkach miksta. Decyzja wydawała się ryzykowna nawet dla fachowców. Tymczasem Polka z Norwegiem o mało nie sięgnęła po tytuł.
Turniej wzbudził mnóstwo kontrowersji, bo organizatorzy zaprosili najlepszych singlistów, którzy bardzo rzadko rozpraszają się na inne niż gra pojedyncza rozgrywki. Jan Zieliński, nasz dwukrotny wielkoszlemowy mistrz w grze mieszanej, grzmiał w mediach społecznościowych, że to nie fair. Tacy jak on nie zostali zaproszeni. Zieliński zresztą wyraźnie się ucieszył z finałowego sukcesu specjalistów, czyli Sary Errani i Andrei Vavassoriego i… podpadł tym wielu kibicom, bo przegranymi byli Świątek z Ruudem. Postulaty Polaka raczej nie mają szans na urzeczywistnienie, bo zawody w skondensowanej formie i przy pełnych trybunach okazały się sukcesem.