Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Sport

Iga Świątek mistrzynią Cincinnati! I wraca na drugie miejsce rankingu WTA

Iga Świątek mistrzynią Cincinnati Iga Świątek mistrzynią Cincinnati Ian Johnson / East News
Polka wygrywa tam, gdzie do tej pory jeszcze nie wygrywała: po Wimbledonie podniosła puchar w Cincinnati. Znów jest druga w zestawieniu najlepszych tenisistek świata.

To już 24. turniejowe zwycięstwo Igi Świątek, 11. w imprezie rangi WTA 1000, a zarazem pierwszy triumf w Cincinnati. Do tej pory Polka docierała tu najdalej do półfinału. Po meczu sama przyznała, że jest „zszokowana”, bo wygrywa tam, gdzie by się tego nie spodziewała. Najpierw było sensacyjne mistrzostwo na Wimbledonie i obłaskawienie trawy, teraz szybkie korty twarde w Ohio. Iga dziękowała teamowi, który namawia ją do wyzwań. Metody Wima Fissette’a najwyraźniej się sprawdzają, z boksu słychać też coraz częściej Macieja Ryszczuka, który odpowiada za przygotowanie fizyczne i udziela jej krótkich wskazówek („ręce!”, „ładuj w górę!”). Pod względem motorycznym Polka nie ma sobie równych w tourze, co czyni ją groźną i w ataku, i w defensywie.

To drugie turniejowe zwycięstwo naszej najlepszej rakiety w tym roku i trzeci zagrany finał. Ten sezon układa się inaczej niż poprzedni, ale jedno jest bez zmian: nastawienie. Iga zawsze gra, żeby wygrać.

Iga to sobie wyserwowała

Finałowy mecz był rozgrywany na korcie, który przeszedł renowację jak cały kompleks w Cincinnati (rozbudowa kosztowała, bagatela, 260 mln dol.). Nie był to pojedynek ani łatwy, ani tak porywający jak niedzielny półfinał z Kazaszką Jeleną Rybakiną. Rywalka, zawsze uśmiechnięta Jasmine Paolini, nie miała nic do stracenia i stawiała się dzielnie. Polka przegrywała 0:3, początek był szarpany i nerwowy. Szybko odrobiła straty, upłynniła grę i zrobiło się 5:3 na jej korzyść, ale wtedy znów obudziła się Włoszka. Przy wyniku 5:5 wszystko zaczęło się od nowa. Iga ponownie przełamała rywalkę, a potem już nie oddała swojego podania, i to nie oddała stanowczo, bo do zera – pierwszy set wygrała 7:5.

Druga partia to był już klasyczny festiwal przełamań. Najpierw łamała Iga, potem Paolini, która weszła w mecz nieco pewniej. Gemy zrobiły się ciasne, ale w kluczowych momentach Włoszka się usztywniała, a Polka przyspieszała. Wyserwowała sobie to zwycięstwo – ostatniego gema spuentowała asem. Drugi set zamknął się wynikiem 6:4.

Było w tym meczu sporo falowania, długich świetnych wymian, gemów rozegranych do zera, ale i błędów. Obu zawodniczkom brakowało pierwszych serwisów (Idze brakowało też czasem drugich). Wszystko zależało od Polki i toczyło się pod jej dyktando, każdy moment zawahania przeciwniczka próbowała wykorzystać. Ale stawka starcia ciążyła na rakietach. Włoszka ma za sobą dwa niełatwe miesiące przestoju, po zwycięskim turnieju w Rzymie nie odniosła cenniejszych zwycięstw. W Cincinnati się odrodziła, wróciło tempo i spryt, które zawsze dobrze się ogląda.

Iga, która przyzwyczaiła widownię do wielkich wyników, w finale tysięcznika nie grała od ponad roku – to też był Rzym i zwycięski mecz z Aryną Sabalenką. Dziś potwierdza – gdyby ktoś powątpiewał – że jest stworzona do wygrywania i nadal się rozwija. Na bieżąco dokonuje korekt i wyciąga wnioski. Po zwycięstwie postukała się palcem w głowę – wszystko siedzi w głowie. I dziękowała tym, którzy nie przestają w nią wierzyć, co też jest wymowne, bo po porażkach polska publiczność zwykle jej nie oszczędza.

Dla porządku dodajmy, że Iga Świątek w Cincinnati pokonała po drodze Anastasiję Popapową, Soranę Cîrsteę, Annę Kalinską i Jelenę Rybakinę, meczu czwartej rundy nie musiała rozgrywać, bo Marta Kostiuk wycofała się z turnieju (kontuzja nadgarstka). Wszystkie mecze Polka zamknęła w dwóch setach. Jasmine Paolini miała do pokonania Marię Sakkari, Ashlyn Krueger, Barborę Krejčíkovą, Coco Gauff i Wieronikę Kudiermietową, grała też jednocześnie debla w parze z Sarą Errani (dotarły do półfinału).

Teraz US Open

Już po meczu z Rybakiną federacja kobiecego tenisa ogłosiła, że Iga Świątek zakwalifikowała się do turnieju WTA Finals w Rijadzie na koniec sezonu, czyli imprezy dla dziesięciu najlepszych zawodniczek świata. Prócz niej pewna występu może być na tę chwilę jeszcze Aryna Sabalenka. W rankingu WTA Race, który pokazuje aktualną punktację, Igę i Arynę dzieli tylko 507 pkt.

Za kilka dni rozpocznie się ostatni w sezonie turniej wielkoszlemowy: US Open. Sabalenka broni tytułu, więc to ona będzie na musiku. Polka w zeszłym roku dotarła do ćwierćfinału. Awans na drugie miejsce w rankingu oznacza, że w Nowym Jorku mogłyby się spotkać dopiero w finale. Kibice nie mieliby chyba nic przeciwko.

Reklama

Czytaj także

null
Kultura

13 najlepszych polskich książek roku według „Polityki”. Fikcja pozwala widzieć ostrzej

Autorskie podsumowanie 2025 r. w polskiej literaturze.

Justyna Sobolewska
16.12.2025
Reklama