Przed wejściem na kort w King Saud University Arena wiadomo było jedno – ta z rywalek, która wygra ostatnią piłkę, awansuje do półfinału. Wcześniej miejsce w najlepszej czwórce zapewniła sobie Jelena Rybakina, która w ostatnim meczu w grupie pokonała Jekatierinę Aleksandrową w dwóch setach (6:4 i 6:4) – Rosjanka zastąpiła zmagającą się z wirusem Madison Keys.
Miłe złego początki
Od początku czuło się wielkie napięcie na korcie. Polka jak zwykle po losowaniu wybrała serwis, ale miała sporo problemów z wygraną w pierwszym gemie. Później toczyła się zażarta walka o każdą piłkę. Przez 12 gemów nie było ani jednego przełamania, co oznacza tie-break. I w tej dogrywce Iga, tak jak przez cały pierwszy set, świetnie wprowadzała piłkę do gry. Amanda denerwowała się coraz częściej i popełniała więcej błędów. Po kilku minutach cieszyliśmy się z wygranej w pierwszym secie (do 3 w tie-breaku).
Drugi set był również bardzo zacięty. Wydawało się, że Świątek jest pewniejsza i bliższa zwycięstwa, ale wynik tego nie potwierdzał, choć w trzecim gemie miała trzy szanse na przełamanie. Odwrotne forhendy i skuteczne returny Anisimovej zrobiły jednak swoje. Przy stanie 5:4 dla Amerykanki byliśmy świadkami pierwszego w całym meczu przełamania, a to oznaczało jej zwycięstwo w całym secie.
Po dwóch godzinach rozpoczęła się decydująca trzecia partia. Teraz to Amerykanka zyskała pewność siebie i udokumentowała odebraniem serwisu Polce w czwartym gemie. Sytuacja stała się zła dla Świątek, a Amandzie nie drżały ręce. Skończyło się na pewnym 2:6. Mecz był zacięty, a wygrana Anisimovej jest zasłużona.
Nie wystarczyło
Przed tym pojedynkiem kibice Igi Świątek nie mogli być w dobrych nastrojach. Po bardzo obiecującym zwycięstwie nad Keys w dwóch setach i ze stratą zaledwie trzech gemów zostaliśmy brutalnie sprowadzeni na ziemię podczas potyczki z Rybakiną. Porażki się zdarzają i tym razem też nie byłoby powodów do rozpamiętywania, gdyby nie styl i rozmiar przegranej z Kazaszką. Gorzej, że takie zapaści w poszczególnych setach czy nawet całych meczach miały już miejsce w tym sezonie.
W środę było znacznie lepiej, bo podopieczna Wima Fissette’a zrobiła wszystko, na co było ją stać. Nie wystarczyło.
Karty w grupie, której patronką jest Serena Williams, zostały rozdane. W piątek w meczach o finał zmierzą się Rybakina i Anisimova. W grupie „Steffi Graf” prawie wszystko jest jeszcze możliwe, łącznie z teoretycznym prawdopodobieństwem odpadnięcia Aryny Sabalenki.