Szwecja ma jeden z najniższych wskaźników wypadków drogowych w całej Europie. W minionym roku na tamtejszych drogach straciło życie 350 osób. Ostatni raz tak niewielką liczbę ofiar odnotowano w 1935 r. Dla porównania w Polsce, w tym czasie, w wyniku drogowych zginęło ponad 4,5 tys. osób. Według Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu ryzyko utraty życia w ruchu drogowym w Szwecji jest dziś trzykrotnie niższe niż np. w Rumunii, Grecji czy właśnie w Polsce.
W dużej mierze jest to wynik realizowanego tam od kilku lat programu Wizja Zero, zgodnie z którym liczba ofiar wypadków na drogach ma w przyszłości spaść do zera. Na razie program zakłada, że w 2020 r. liczba ofiar nie przekroczy 220. Jednym z pierwszych założeń Wizji Zero było przeniesienie odpowiedzialności za bezpieczeństwo na drogach z kierowców na państwo i jego ustawowe organy. Politycy, zarządy i projektanci dróg powinni tak organizować ruch, żeby do wypadków nie dochodziło. Szwedzi zdają sobie sprawę, że trudno wyłączyć z tego procesu kierowców, ale według nich to państwo ma obowiązek wymusić na nich bezpieczne nawyki. Poprzez kontrolę, karanie i wyłączanie z ruchu osób notorycznie łamiących przepisy.
Stalowa lina
Trzeba jednak zacząć od poprawy stanu nawierzchni dróg. Kilka lat temu w Instytucie Karolińskim w Sztokholmie broniąca swojej pracy doktorskiej Helena Stigson dowodziła, że dobra nawierzchnia mogłaby zmniejszyć liczbę ofiar nawet o 40 proc. Z badań Stigson wynikało, że wypadki zdarzają się z reguły głównie na pewnych odcinkach dróg.