Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Boże Narodzenie talibów

Po eksplozjach w Sztokholmie

Kto słyszał wybuchy w centrum Sztokholmu, mógł sądzić, że to przedświąteczne race sztucznych ogni. Ale bezpośredni świadkowie zdarzeń na ruchliwej ulicy handlowej widzieli krew, śmierć i rany, co w mieście ogarniętym od półwiecza obsesją przyjaznego ludziom bezpieczeństwa (jest na no nawet szwedzkie słowo trygghet) musi budzić szok wielokrotnie większy niż na przykład w Nowym Jorku czy w Moskwie, gdzie ludzie giną setkami.

Policja sztokholmska wie, że należy zamachy kojarzyć z e-mailem po szwedzku i arabsku, wysłanym do agencji prasowej TT, który zapowiada wojnę przeciwko społeczeństwom zachodnim, taką samą jak ta, która toczy się w Afganistanie i na Bliskim Wschodzie. Dwa szczegóły e-maila kojarzą ostrzeżenie ze Szwecją. Pierwszy explicite, mówi o pochodzeniu karykaturzysty objętego fatwą (orzeczeniem ajatollahów) za rysunek Mahometa w satyrycznym piśmie duńskim, Larsa Vilks. Drugi odnosi się implicite do aresztowania twórcy portalu WikiLeaks, Juliana Assange’a, który poszukiwany jest w Szwecji miedzynarodowym listem gończym.

Opublikowanie wycieków z depesz dyplomatów amerykańskich, lecz także saudyjskich na temat szczegółów operacji afgańskich, a także sugestii Rijadu o potrzebie zbombardowania miast w Iranie, który od lat stara się konkurować z Arabią Saudyjską o przywództwo świata islamu, przyczyniło się do zawiązania nieformalnego sojuszu między hackerami i talibami. Jedni solidarnie bronią WikiLeaks atakując portale ważniejszych instytucji szwedzkich, drudzy natomiast cieszą się z dostępu do informacji, które mają dowodzić słuszności ich własnych, fundamentalistycznych poglądów.

Kim byli zamachowcy ze Sztokholmu? Policja domyśla się ostrożnie, że mogli być cudzoziemcami. Ostrzejsza hipoteza nie wchodzi w grę ze względu na wszechpanującą tam poprawność polityczną. Dopóki nie ma dowodów – nie ma oskarżeń. Szwecja jest jednym z najbardziej przyjaznych cudzoziemcom państw Zachodu. Azyl, pomoc, utrzymanie, przystosowanie do tamtejszych warunków, opieka zdrowotna, zaplecze edukacyjne – takich warunków nie oferuje nikt inny.

Reklama