Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Kasza z gulaszem i brukselką

Węgry: demokracja czy narodowy egoizm?

W „Naszym Dzienniku”, w „Gazecie Polskiej” czy „Rzeczpospolitej” można przeczytać zapewnienia, że Orbán nie dziurawi demokracji, tylko ją przywraca. W „Naszym Dzienniku”, w „Gazecie Polskiej” czy „Rzeczpospolitej” można przeczytać zapewnienia, że Orbán nie dziurawi demokracji, tylko ją przywraca. Bernadett Szabo/Reuters / Forum
Sprawa Węgier przypomniała Europejczykom, że UE to więcej niż związek partnerów, skwaszonych teraz odpowiedzialnością za długi sąsiadów żyjących ponad stan. To nie tylko unia gospodarcza, ale i wspólnota standardów i norm ustrojowych.
Album poświęcony żołnierzom polskim walczącym na Węgrzech w 1848 r. podczas europejskiej Wiosny Ludów. Rysował Juliusz Kossak.AN Album poświęcony żołnierzom polskim walczącym na Węgrzech w 1848 r. podczas europejskiej Wiosny Ludów. Rysował Juliusz Kossak.

Na cenzurowanym UE znalazł się rząd węgierski oskarżony przez opozycję, że nie respektuje klasycznego rozdziału władzy ustawodawczej, wykonawczej, sądowniczej. Trafiło Victora Orbána, ale mogło trafić kilka innych krajów z naszej części Europy, gdzie politycy, mimo doświadczeń realnego socjalizmu, mają skłonność do utożsamiania demokracji z rządami partii państwowej, kontrolującej wszystkie instytucje. Z historii swoich krajów znają głównie rządy autorytarne: Kádára (sojusznika Chruszczowa) i Horthy’ego (sojusznika Hitlera), Ceausescu i Antonescu, Gierka i Piłsudskiego. Zapatrzeni w przeszłość, państwo narodowe pojmują jako władztwo partii rządzącej – to znaczy własnej. I jeśli – jak Fidesz na Węgrzech – mają w parlamencie oszałamiającą większość dwóch trzecich, to nie oglądając się na opozycję, pod swe autorytarne wyobrażenia mogą napisać nową konstytucję.

Jest w dużej mierze zasługą UE, że – w odróżnieniu od Rosji Putina i Jugosławii Miloševicia – wirus autorytaryzmu nie rozplenił się w tych krajach nadmiernie. Do 2004 r. dyscyplinowały je rygory procesu akcesyjnego. Potem – materialne korzyści członkostwa. Unia – choć kulawa i ociężała – stała się instancją normatywną. Kto do niej przystępuje, ten otrzymuje czek na subwencje dla swego rolnictwa i rozbudowę infrastruktury z unijnych pieniędzy, ale podpisuje zobowiązanie, że będzie przestrzegał litery i ducha traktatów europejskich. Umowa jest wyraźna i czysta: państwa członkowskie rezygnują z części narodowej suwerenności na rzecz współdecydowania w sprawach całej wspólnoty.

Polityka 04.2012 (2843) z dnia 25.01.2012; Esej; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "Kasza z gulaszem i brukselką"
Reklama