Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

I wilk syty , i owca cała

Awantura o pigułkę „dzień po” w Niemczech

Konserwatywny kardynał Joachim Meisner dopuszcza stosowanie pigułki „dzień po”. To dość zaskakująca decyzja kolońskiego purpurata znanego z niezłomnych, tradycjonalistycznych poglądów.

Decyzja nie przyszła mu z pewnością łatwo. „Jeśli w przypadku gwałtu zastosowany zostanie preparat zapobiegający zapłodnieniu, to jest on w moim przekonaniu, dozwolony” – nie pozostawiało jednak wątpliwości oficjalne oświadczenie Jego Eminencji.

Wyjaśnił w nim również, że – kierując się opinią lekarzy – musiał zmienić swoje poprzednie stanowisko wynikające z doktryny ochrony życia nienarodzonych. Fachowcy przekonali go bowiem, że nie każda pigułka”dzień po” jest środkiem poronnym, zapobiegając zagnieżdżeniu się zapłodnionej komórki jajowej. Ergo – istnieją preparaty, które nie prowadzą do zniszczenia życia poczętego, ponieważ w ogóle nie dopuszczają do zapłodnienia. I te mogą być stosowane”.
Stanowisko kardynala sprowokował przypadek 25-latki z Kolonii. Dziewczyna ocknęła się na parkowej ławce, pamietając jedynie, że jeszcze parę godzin wcześniej bawiła się wesoło na imprezie. Wezwany lekarz pogotowania, nie wykluczał, że podano jej tzw. koktajl gwałtu, alkohol z narkotykiem powodujący bezwolność i utratę pamięci. Polecił więc dziewczynie, by udała się do pełniącego ostry dyżur szpitala i poddała się badaniu ginekologicznemu. Okazało się to jednak niemożliwe - kolejno dwa szpitale prowadzone przez należącą do kolońskiej diecezji fundację nie chciały się nią zająć. Lekarze odmówili badania, powołując się na konflikt sumienia. Zgodnie bowiem z obowiązujacymi procedurami w ciągu 72 godzin po stosunku pacjentka mogłaby otrzymać pigułkę „dzień po”, zapobiegającą ciąży. Oni zaś nie chcieli sprzeniewierzać się normom etycznym obowiązującym pracowników instytucji podleglych Kościołowi, i to pod rygorem zwolnienia z pracy.Wyjaśnili, że nie mogą popierać jakiejkolwiek formy aborcji - stoją na straży życia nienarodzonych.

Reklama