Kult zmarłego caudillo, mimo irracjonalnych form wyrazu, daje się racjonalnie wytłumaczyć. Chavez nadał biedocie polityczną tożsamość, przywrócił jej godność, wyciągnął ze skrajnej biedy blisko połowę nią dotkniętych.
Maduro, dawny związkowiec i kierowca autobusu, w ostatnich latach szef dyplomacji, to osobowościowe przeciwieństwo Chaveza: człowiek bez wizji i bez charyzmy. W polityce wszystko zawdzęcza Chavezowi i na pewno jest szczerze przejęty ideami „socjalizmu XXI wieku“ głoszonymi przez wodza, ale chavizm to nie spójna idea, ani program; raczej tendencja, którą trzeba dopiero wypełnić konkretnymi politykami w różnych sprawach; także codziennym show – na wiecach, w radio i w telewizji. Jak Maduro poradzi sobie w garniturze uszytym nie na niego, to jedna z zagadek dnia wyborów i z pewnością powyborczych miesięcy.
Społeczeństwo Wenezueli jest podzielone na dwa wrogie „plemiona“ – chavistów i antychavistów - a gospodarka, mimo że napędzana „czarnym złotem“, ledwo dyszy. Przegrany o zaledwie 1,5 proc. kandydat opozycji Henrique Capriles ogłosił, że nie uznaje swojej przegranej z powodu naruszeń prawa wyborczego (z Caracas docierały wieści, że prawo to naruszali zwolennicy obu kandydatów).
Niektórzy obawiają się rozruchów zwołanych przez opozycję lub ślepego, niekontrolowanego wybuchu, podobnego do caracazo z 1989 r., kiedy biedota w odruchu desperacji ruszyła na miasto i plądrowała je przez kilka dni (były co najmniej setki zabitych). Jeśliby doszło do wstrząsów, do gry w wenezuelskiej polityce może wkroczyć wojsko, już teraz widoczne na scenie. Czy zechce potem wrócić do koszar?
Szara eminencja antychavistów, Teodoro Petkoff - dawny partyzant, a obecnie redaktor gazety „Tal Cual“ – mówił z optymizmem przed wyborami, że chaviści w razie wygranej będą musieli otworzyć się na postulaty opozycji, zasypać choć trochę dzielącą wrogie obozy przepaść. Znaczenie opozycji będzie rosło, a kult zmarłego wodza może z czasem słabnąć. Kolejnych wyborów Chavez z zaświatów może już nie wygrać. Niezależnie od tego, w którą stronę potoczą się zdarzenia najbliższych dni i tygodni, Wenezuela wkracza definitywnie w nową epokę swojej historii.