Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

Nie ma zgody na konwój

Rosja chce udzielić Ukrainie „pomocy humanitarnej”. Tylko czy Ukraińcy zechcą i powinni ją przyjąć?

East of Brussels / Twitter
To igranie z ogniem: konwój może transportować dalszą wojskową pomoc dla separatystów. Jeśli wjedzie, wskaże drogę innym. Będzie precedens.

W sprawie zmierzającego z Rosji konwoju pomocy humanitarnej dla ukraińskiego wschodu zapanował kompletny chaos. Międzynarodowy Czerwony Krzyż (oddział w Kijowie) nie potwierdza, jakoby Moskwa uzgadniała jakiekolwiek warunki, nie twierdzi też, że akceptuje taką rosyjską ekspedycję. Kreml mówi tymczasem, że warunki uzgodniono i transport zmierza w kierunku granicy, a następnie do Ługańska. Bruksela i Waszyngton ostrzegają, że konwój musi mieć akceptację Czerwonego Krzyża i władz w Kijowie. W przeciwnym wypadku będzie to działanie bezprawne w świetle prawa międzynarodowego, inwazja. Zwłaszcza gdy „gościom” towarzyszyć będzie potężna siła wojskowa, rzekomo do ochrony.

Tymczasem z biura prezydenta Ukrainy Petro Poroszenki dochodzi informacja, że wprawdzie nie będzie zgody na konwój humanitarny, ale Ukraina przyjmie międzynarodową pomoc humanitarną. Może w niej uczestniczyć także Rosja. Jak powiedział wiceszef administracji prezydenta Walerij Czałyj, inicjatywa Poroszenki w sprawie organizowania pomocy humanitarnej dla Ługańska zyskała poparcie USA, Unii Europejskiej, Niemiec i Wielkiej Brytanii. Dodał, że Rosja także może uczestniczyć w tej misji, jeśli spełni określone warunki.

Nie ulega wątpliwości, że Ługańsk i Donieck, wielkie przemysłowe miasta, potrzebują pomocy natychmiast. W Ługańsku nie ma prądu, wody i lekarstw, skończyły się zapasy żywności, bo z braku prądu nie można jej przechowywać. W Doniecku za chwilę będzie podobnie. Miasto, kontrolowane przez separatystów, jest otoczone przez siły rządowe. O rozejmie nie ma już mowy, chodzi o złożenie broni i wywieszenie białej flagi.

Prezydent jest pod presją: nie dopuścić pomocy humanitarnej to wziąć odpowiedzialność za nieszczęścia, może nawet śmierć cywilów, dzieci, kobiet. Mieszkańcy by mu tego nie zapomnieli.

Ale wpuszczenie rosyjskiego konwoju w granice Ukrainy to zgoda na obecność Rosjan na tym terenie. Przyzwolenie na działalność sił, które ponoszą odpowiedzialność za wywołanie i podsycanie konfliktu, mogłoby świadczyć o słabości czy ugodowości prezydenta. A w dodatku to prawdziwe igranie z ogniem: konwój może transportować dalszą wojskową pomoc dla separatystów. Jeśli wjedzie, wskaże drogę innym. Będzie precedens. Wykorzystany natychmiast przeciwko Ukrainie. Wokół granic zewnętrznych Rosja zgromadziła już 45 tys. wojska. Rozpoczęły się kolejne manewry, dla zastraszenia przeciwnika. Spekulacje, czy Rosjanie wkroczą, trwają nadal. Taka destabilizacja – sianie strachu, wojna nerwów – jest Kremlowi na rękę.

Rosyjska pomoc nie jest też pożądana z przyczyn psychologicznych. Wspaniali bracia Rosjanie przychodzący z pomocą, bo Kijów nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa obywatelom?

Dobrego wyjścia nie ma. Poza jednym: żeby jak najszybciej zakończyć tę wojnę. Pokonać separatystów, przejąć kontrolę nad całą granicą z Rosją, przerwać dostawy dla rebeliantów.

W ostatnich dniach wojska rządowe odnoszą sukcesy w walkach, ale nie są to wciąż sukcesy zapewniające ostateczne, natychmiastowe zwycięstwo. Biała flaga jeszcze nie zawisła, a separatyści odgrażają się, że urządzą pod Donieckiem prawdziwy Stalingrad siłom rządowym.

Kijów wzywa mieszkańców, by opuścili miasto, bo wojsko nie może – i nie chce – atakować z obawy o życie cywilów. A bez ataku raczej nie da się zdobyć Doniecka. Dziś w mieście separatyści blokowali kanały burzowe, obawiając się ataku sił specjalnych. Na to, że w mieście powstanie obywatelski bunt, że mieszkańcy przepędzą separatystów albo tylko pomogą ich przepędzić, raczej nie ma co liczyć.

Wkrótce Dzień Niepodległości, święto narodowe Ukrainy. Gdyby prezydent Poroszenko mógł powiedzieć obywatelom: „wygraliśmy” i ogłosić przedterminowe wybory do parlamentu, byłby to niewątpliwie sukces.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną