Wielebny Dmitrij Smirnow nie mógł już dłużej znieść tego „straszliwego wycia”. Przerwał więc liturgię i wraz z grupą wiernych udał się na oddalone o kilometr podwórze redakcji muzycznego radia Srebrny Deszcz. Ponieważ hałas zagłuszał ich „prośby”, musieli wejść na scenę i wyłączyć aparaturę, dopiero wtedy ich apel został usłyszany. Oto, co się wydarzyło, ni mniej, ni więcej. I po co to całe zamieszanie?
Według organizatorów i uczestników koncertu, a także nagrania z przemysłowej kamery sprawy miały się zupełnie inaczej. Widać grupę kilkudziesięciu osób, które wywracają bramki ochrony i biegną w stronę sceny, potrącając ludzi. Prowadzący koncert opowiadał, że w ślad za duchownym za kulisy wtargnęła grupa krzepkich mężczyzn. Poturbowali kilka osób i zakończyli „liberalną” imprezę.
To jednak drobiazg w porównaniu z operacją prawosławnych aktywistów z Nowosybirska sprzed kilku miesięcy. Swoim protestem doprowadzili nie tylko do zdjęcia z afisza opery „Tannhauser” Ryszarda Wagnera, w której reżyser Timofiej Kulabin dopuścił się frywolnych spekulacji na temat życia młodego Jezusa, ale także – dzięki nadgorliwości ministra kultury – do zwolnienia dyrektora teatru. Chociaż wszczęte na wniosek miejscowego metropolity dochodzenie zostało umorzone, to spektakl na pewno w pierwotnej postaci na scenę nie wróci, podobnie jak dyrektor nie wróci na swoje stanowisko.
Od czasów głośnej sprawy dziewczyn z Pussy Riot, które odsiadywały wyrok jeszcze za chuligaństwo, sporo się w Rosji zmieniło. Obrazę uczuć religijnych wprowadzono do kodeksu karnego i różne niesione świętym oburzeniem środowiska co rusz wzywają do zastosowania tego właśnie przepisu. A to wobec autora obrazu „ukrzyżowanego Gagarina”, a to wobec skandalistki Kseni Sobczak, która przebrała się w patriarsze szaty.