Jeden projekt przygotowali posłowie Platformy Obywatelskiej zrzeszeni we frakcji Europejskiej Partii Ludowej (EPL). Popierają go przedstawiciele pięciu frakcji, w tym m.in. chadecy, socjaldemokraci, liberałowie i zieloni. I drugi, stworzony w odpowiedzi na projekt rezolucji Platformy i nazywany kontrrezolucją, autorstwa posłów z PiS, którzy w Parlamencie Europejskim zasiadają we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR). Podpisało się pod nim 14 posłów z PiS, a także Brytyjczyk Syed Kamall i Łotysz Roberts Zile.
Pierwszy projekt wzywa polskie władze do wdrożenia opinii Komisji Weneckiej i opublikowania wyroku TK. Nie krytykuje samego państwa, ale wskazuje raczej, że to obecna władza podważa wiarygodność i osiągnięcia naszego kraju. Natomiast projekt kontrrezolucji wykazuje, że obecny kryzys konstytucyjny wynika z działań poprzedniej ekipy rządzącej, a obecna władza tylko naprawia sytuację.
Profesor Ryszard Legutko twierdzi, że kontrrezolucja powstała dlatego, że projekt Platformy był tak „niegodziwie jednostronny”. Należało więc pokazać racje drugiej strony. A Julia Pitera wątpi w czyste intencje i podpowiada, że działania posłów z PiS przeprowadzane są wyłącznie na użytek krajowy. I że posłom PiS chodzi tylko o to, żeby pokazać przed swoim elektoratem, że walczą i stają w obronie kraju.
Biorąc pod uwagę poparcie dla projektów obu rezolucji, widać, że przejdzie projekt zaproponowany przez PO. Kontrrezolucja pokazuje jednak nieustępliwość posłów z PiS. Świadczy też o tym, że postawa polskiego rządu będzie niezmienna. I wysyłane w świat sygnały, które miałyby świadczyć o zbliżającym się kompromisie, to fikcja i propaganda.
Jutrzejsze popołudniowe głosowanie będzie imienne, więc pokaże, kto popiera pisowski projekt rezolucji.