Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Facebook atakuje okręty podwodne

Eduardo Pelosi / Flickr CC by 2.0
Okazuje się, że jednym z największych zagrożeń dla okrętów podwodnych nie są miny głębinowe, ale głębinowa cisza. A konkretnie cisza w sieci.

Szwedzka marynarka wojenna zawsze szła z duchem czasu. Jednak ostatnio nawet ona łapię zadyszkę. Coraz trudniej znaleźć ludzi, którzy chcieliby schodzić w głębiny i służyć ojczyźnie, narażając się na takie niedogodności jak permanentny brak dostępu do sieci. – Brak dostępu do Facebooka rzeczywiście jest dla niektórych problemem. Coraz trudniej znaleźć kandydatów do służby pod wodą – mówi komandor porucznik Andreas Lezdins, oficer służący na szwedzkim okręcie podwodnym HMS Södermanland, który niedawno wpłynął z wizytą do portu w Gdańsku.

Dla komandora Lezdinsa to żaden problem i nie zamierza z tego powodu zmieniać swojej pracy. Ale młodzi kandydaci na marynarzy słabo znoszą notoryczne przebywanie poza zasięgiem i ograniczenia w używaniu smartfonów na pokładzie okrętu wojennego. Jedyne mobilne urządzenie, którego legalnie można używać na HMS Södermanland, to przytwierdzony do peryskopu seryjny canon służący do dokumentacji wykonywanych zadań. W efekcie o selfie z torpedami można zapomnieć.

Wobec takich niedogodności część młodego pokolenia jest bezbronna. Rezygnują z tej służby i proszą o przeniesienie na okręty nawodne. Problem jest na tyle duży, że otwarcie mówią już o nim dowódcy. Nie tylko w szwedzkiej marynarce wojennej. Ostatnio przetoczyła się na ten temat dyskusja w Niemczech. W polskich realiach problem jest mniejszy, bo polska marynarka nie ćwiczy tak intensywnie. Jeśli chodzi o okręty podwodne, nie bardzo ma na czym. A na okrętach nawodnych, nawet w czasie dłuższych ćwiczeń na morzu, wieczorem okręty cumują blisko brzegu. Oficjalnie w celu uniknięcia zderzenia z jednostkami cywilnymi.

Prawie jak w domu

Szwedzka marynarka wojenna stara się zachęcić do służby na inne sposoby.

Reklama