Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Czy Rosjanie zaatakują Ukrainę? Można powiedzieć: do trzech razy sztuka

United Nations Photo / Flickr CC by 2.0
Władimir Putin przećwiczył podobne scenariusze dwukrotnie.

Gdy świat zajęty był igrzyskami olimpijskimi w Pekinie, rozpętała się wojna w Gruzji. Ledwie zakończyły się igrzyska w Soczi – Putin wyruszył na Krym, dokonując aneksji półwyspu. Teraz świat patrzy na Rio, sypią się medale i to przykuwa emocje ludzi. Także polityków, którzy zresztą często przebywają na urlopach: sierpień to tradycyjnie miesiąc wakacji w polityce. Okoliczności są więc pyszne. Ale czy uda się wykorzystać ten sam scenariusz?

Kiedy Moskwa w minioną środę ogłosiła bulwersujące informacje o rzekomym ataku terrorystycznym sił ukraińskich na Krym, w którym zginęło dwóch rosyjskich oficerów FSB, kiedy pokazano zdjęcia przejętych namiotów i sprzętu rzekomych terrorystów, politycy podeszli do tych rewelacji podejrzliwie. To już nie te czasy, kiedy Kreml bezpodstawnie oskarżył Kijów o kradzież gazu i wywołanie kryzysu w środku zimy, a świat mu uwierzył gładko.

Dziś Ukraińcy czegoś się nauczyli również. Prezydent Petro Poroszenko rozpoczął kampanię dyplomatyczną, która ma uświadomić, na czym polega myk Putina i do czego zmierza Rosja. Postawił też w stan najwyższej gotowości wojska, a to już nie ci żołnierze, co przed dwoma laty, którzy z wytrzeszczonymi oczami patrzyli, jak brat i przyjaciel wkraczają na ukraińskie terytorium i nawet karabinu do ramienia nie podnieśli. Dzisiejszy żołnierz już wie, co to wojna.

Czujność wykazuje też dyplomacja europejska i amerykańska. Putin, który zapowiedział gromko, że to koniec rozmów pokojowych, że podczas szczytu G20, jaki ma się odbyć wkrótce, nie będzie rozmów w formacie normandzkim. Ukraina, Rosja, Francja, Niemcy mają w perspektywie wybory do Dumy, awantura na Krymie, oglądana przez Rosjan na ekranach telewizorów, ma sprawić, że jego ugrupowanie Jedna Rosja jeszcze urośnie w siłę.

Reklama