Powraca pomysł Europy dwóch prędkości. Włosi chcą wewnętrznej, decyzyjnej grupy wewnątrz UE
Z pomysłem wystąpił włoski minister spraw zagranicznych, Paolo Gentiloni. Jego zdaniem w węższej Unii mogłoby znaleźć się od 7 do 12 państw, które łączyłaby wspólna waluta, układ z Schengen i wspólna polityka obronna. Na razie nikt nie wymienia konkretnych krajów, ale ponieważ dwa miesiące temu na obradach spotkali się szefowie dyplomacji Niemiec, Francji, Holandii, Włoch, Belgii i Luksemburga, a ostatnio na unijny miniszczyt premier Włoch zaprosił kanclerz Niemiec i prezydenta Francji, można odgadnąć, które państwa włoski minister miał na myśli.
Unia w obecnym kształcie, według Paolo Gentiloniego, jest mało konkurencyjna i zupełnie nie decyzyjna. Jako wspólnota 28, a niebawem 27 państw, nie potrafi wygenerować wspólnej polityki obronnej ani imigracyjnej. Brakuje jej spójności w działaniu przez co sama marginalizuje się. Receptą na wyjście z impasu, według Włochów, miałaby być mniejsza Unia wewnątrz tej dużej. Mniejszej Unii łatwiej byłoby dogadać się, postanowić coś i podjąć konkretne działania.
O zastoju UE Włosi przekonali się przy okazji problemów z imigrantami. Zanim jeszcze ci ostatni dotarli tak licznie do krajów Wspólnoty, Włochy sygnalizowały problem. Apelowały o pomoc i wsparcie na zewnętrznej granicy Unii. Jednak dopóki kryzys imigracyjny nie dotknął większości krajów Wspólnoty, to instytucje unijne były na te apele głuche. Dopiero sytuacja krytyczna uruchomiła decyzje i działania.
Włochy już od dawna na własnej skórze odczuwają niemoc Unii Europejskiej. Szef włoskiej dyplomacji równo rok temu twierdził, że Unia musi zareagować na kryzys imigracyjny i pilnie temu zaradzić. Narzekał na egoizm krajów, których kryzys bezpośrednio nie dotknął i próbował uświadomić wszystkim, że nie ma żadnej gwarancji na to, że problem, który dzisiaj w znacznej mierze dotyczy Włoch, Grecji czy Serbii, za chwilę może zacząć odnosić się również do pozostałych krajów Unii.