Debata na temat sytuacji kobiet w Polsce była trzecią już w tym roku unijną dyskusją dotyczącą naszego kraju. Europosłowie z PiS przyjęli strategię obrony polskiego rządu i zapewniania, że Parlament Europejski został wprowadzony w błąd. – Polski rząd nie pracuje nad nowelizacją obowiązującej ustawy – przekonywała europosłanka Beata Gosiewska (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy) i tłumaczyła, że zgłoszony projekt był inicjatywą obywatelską, z którą rząd nie miał nic wspólnego. Tymczasem to przecież polski rząd swoimi głosami poparcia dał zielone światło dla obywatelskiej inicjatywy, a inną też przecież obywatelską inicjatywę od razu bez debaty odrzucił.
Innym pomysłem, już wykorzystywanym przy okazji poprzedniej debaty, było upominanie Unii, że nie wyciąga wniosków po Brexicie. Jeszcze przed debatą mówiła o tym premier Beata Szydło, a w trakcie debaty europosłanka Jadwiga Wiśniewska (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy), która uznała, że dyskusja w PE jest bezprzedmiotowa. – Chcecie dyskutować o ustawie, której nie ma, i wypowiadać się w kwestiach, w których Parlament Europejski nie ma nic do powiedzenia – nie przebierała w słowach europosłanka Wiśniewska.
Wiśniewska przypominała też, że to Polska jako jeden z pierwszych krajów uznała prawa wyborcze kobiet, a obecnie na czele rządu stoi kobieta. Mówiła, że w Polsce mamy najmniejszą liczbę gwałtów, a różnica pensji pomiędzy kobietami a mężczyznami jest jedną z najniższych w całej Unii. Wypominała, że polski rząd, który wprowadził program wspierania kobiet, interesuje się ich sytuacją na wielu płaszczyznach, a nie tylko ich prawem do aborcji.
Europoseł Ryszard Czarnecki (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy) mówił o podwójnych standardach i podkreślał, że skoro Parlament Europejski nie zajmował się sprawą gwałconych i poniżanych w noc sylwestrową Niemek, to tak samo nie powinien pochylać się nad sytuacją kobiet w Polsce.
Parlament Europejski przez godzinę debatował o sytuacji kobiet w Polsce.
Reklama