Zdemontowanie – a mówiąc bez eufemizmów: zburzenie pomnika ku czci Ukraińskiej Powstańczej Armii w Hruszowicach zakrawa na jawną prowokację. To prawda, pomnik wybudowano bez zezwolenia w 1994 r. i zgodnie z obowiązującym prawem powinien zostać rozebrany. To był pierwszy tak okazały pomnik sławiący UPA z napisami „Bohaterom UPA. Chwała bojownikom za wolną Ukrainę”. Stanął na cmentarzu komunalnym w Hruszowicach w gminie Stubno. Nie był to nagrobek, upamiętnienie wybudowano w miejscu, gdzie nie było żadnego pochówku.
Brak porozumienia, pomnik stał
Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa i jej sekretarz Andrzej Przewoźnik wielokrotnie w sprawie uregulowania statusu pomnika interweniowała w Gabinecie Ministrów Ukrainy, gdzie funkcjonowała bliźniacza Międzyresortowa Komisja ds. Upamiętnienia Ofiar Wojny i Represji Politycznych. Do porozumienia nie dochodziło, strona ukraińska nie reagowała na monity. I pomnik stał.
To prawda, drażnił wiele osób, zwłaszcza jego wystrój i to, że górował nad wiejskim cmentarzem. Hruszowice leżą blisko Przemyśla, blisko granicy z Ukrainą, na terenach, gdzie dochodziło do krwawych konfliktów polsko-ukraińskich w latach II wojny światowej i po niej, a następnie objętych Akcją „Wisła”, gdy z terenu pogranicza i Bieszczad ówczesne polskie władze wysiedliły blisko 140 tys. Ukraińców, Łemków i Bojków, stosując zasadę odpowiedzialności zbiorowej za działania UPA.